Możecie nazywać mnie jak tylko chcecie, ale czasami życie przynosi nam różne komplikacje i tak też było ze mną. Znalazłam się w bardzo trudnej sytuacja życiowej – byłam bez środków do życia i bez jakiegokolwiek wsparcia z zewnątrz. Właśnie dlatego musiałam sięgnąć potak skrajne środki.
Teraz miejsce ma bardzo nieprzyjemny konflikt, który chciałabym rozwiązać w sposób pokojowy. Niestety nie wiem, jak mogę to zrobić, dlatego proszę Was o radę, drodzy czytelnicy.
Jak już zapewne sami zgadliście, jestem samotną matką – jeśli chodzi o mojego “ukochanego”, to niestety nie wiem, gdzie teraz jest. Właściwie to i tak na niego nigdy nie mogłam liczyć – to okrutny i bezczelny mężczyzna, którego wybryki ja – dobra i niegdyś zakochana po uszy kobieta – po prostu pokornie znosiłam. Jeśli chodzi o resztę moich bliskich, to na świecie została mi tylko babcia.
Kilka lat temu miałam bardzo ciężką sytuację mieszkaniową. Aby stać mnie było na wynajem lokum i znalezienie dobrej pracy postanowiłam przenieść się do innego kraju. Babcia słysząc ten pomysł od razu poszła mi na rękę i zaoferowała się z pomocą, biorąc mojego synka do siebie. Przez te wszystkie lata byłam z nimi stale w kontakcie, w miarę możliwości pomagałam im finansowo, przyjeżdżałam w odwiedzinach raz na kilka miesięcy i wiedziałam, że syn bardzo mnie kocha i ciągle czeka na mój powrót.
Obecnie moja sytuacja finansowa jest już w dużo lepszym stanie. Wróciłam do rodzinnego miasta i nie planuję już nigdzie wyjeżdżać. Związałam się z pewnym młodym mężczyzną z którym teraz mieszka. Jestem bardzo oszczędną kobietą, która zarabia na siebie, dba o zdrowie swoje i najbliższych, a do tego w ogóle nie pali ani nie pije alkoholu.
Uznałam więc, że nadszedł w końcu czas, aby sprowadzić synka do siebie tym bardziej, że mój chłopak nie ma nic przeciwko temu i uważa, że dziecko powinno mieszkać z matką.
Nasz związek jest bardzo poważny i myślę, że jak najbardziej trwały. Wydawałoby się, że wszystko układa się jak najlepiej, ale niestety – jest jedna rzecz, która zdarzyła się niespodziewanie – babcia bojąc się samotności nie chce oddać mi mojego dziecka. Oczywiście nie mam ograniczonych czy pozbawionych praw rodzicielskich, więc mogłabym dość szybko sobie z tym poradzić, ale nie chcę jej ranić i psuć sobie z nią stosunków – to w końcu moja jedyna krewna. Sytuacja jest tym bardziej ciężka, że synek przez te wszystkie lata też bardzo się do niej przywiązał. Oczywiście jestem jej szczerze wdzięczna za pomoc i tutaj pojawia się moje pytanie: jak powinnam postapić biorąc pod uwagę te wszystkie rzeczy? Propozycja mówiąca o tym, że najlepiej, abym rzuciła chłopaka nie wchodzi w grę.
Co więc mogę jeszcze zrobić, aby wszystko w końcu się ułożyło i nikt nie cierpiał?