Widząc przed sobą puste miejsce Zosi, Natalia nie mogła się skoncentrować. Bez Zosi klasa była pusta. Była ich słońcem, które rozświetlało każdą ciemność. Przez to nikt nie chciał zauważyć, że dzieje się coś złego. Czuła to tylko Natalia, z którą Zosia jeszcze niedawno się przyjaźniła, jednak i jej zajęło dużo czasu, nim to zrozumiała.
– Zosia, czekaj! Nie chcę już chodzić na wieżę ani wagarować – powiedziała Natalia dwa tygodnie temu i dodała, zatrzymując się – i Tobie też nie radzę tego robić.
Stały przed wejściem do szkoły, niedaleko zrujnowanej wieży otoczonej topolami.
– O co Ci chodzi?
Zosia niecierpliwie pocierała zimne od mrozu ręce i z irytacją spojrzała na przyjaciółkę. Do cholery, jest tak zimno, a ona tutaj wydziwia! I tak pozostało 10 minut do lekcji.
Natalia jednak dzielnie znosiła zimne spojrzenie zmatowionych oczu Zosi.
– Mam już dość tej niekończącej się farsy i prób zostania gwiazdami naszego miasteczka. Brat powiedział, że zachowujemy się jak dziwki i wiesz, otworzył mi oczy.
Zosia roześmiała się ironicznie.
– Tak, Twój brat od pierwszej klasy się mną interesuje i ciągle wtrąca się do naszych spraw. Powiedz mu, że nawet we śnie nim gardzę!
Natali westchnęła i poprawiła torbę na ramieniu. Szare zaspy w ciągu nocy znów były posypane śniegiem. Błyszczały w świetle latarni pod wciąż śpiącym, styczniowym niebem, a Zosia w swojej drogiej, biało – niebieskiej kurtce stała pośrodku nich jak prawdziwa królowa śniegu: posągowa, biała i zimna.
Z Zosią były nierozłączne od dzieciństwa: wychowywały się na jednym podwórku, potem w jednym przedszkolu, teraz kończą tę samą szkołę… Natalia była delikatna i cicha, a Zosia pewna siebie, piękna, i wiedziała dokładnie, jak żyć i czerpać garściami z życia, nie mając żalu i wyrzutów sumienia. Kiedy Natalia zaczęła zdawać sobie sprawę, że jednak nie jest im po drodze? Jak długo trwała ta udawania gra – rok, może półtora? W każdym razie ma dość, wystarczy.
– Muszę się przygotować do egzaminów, Wiesz, moja mama nie ma pieniędzy na prywatną szkołę, tak jak Twoi rodzice.
– Dobrze, rób jak chcesz. Nie rozumiem, czemu się tak nad tym trzęsiesz. Co ma być i tak będzie, poddaj się losowi i zrelaksuj się.
– Zosia, czy zdajesz sobie sprawę, że nie zawsze w życiu wszystko będzie po Twojej myśli?
– To jeszcze zobaczymy! Ciao! – rzuciła jej Zosia i zawróciła do wieży.
W towarzystwie pozostałych „gwiazd” Zosia paliła bez przyjemności. Co ugryzło Natalię ? Po co ta filozofia? Przed nami całe życie! Powinna dać spokój! Sama przybiegnie z powrotem, długo nie wytrzyma w towarzystwie tych nudziarzy.
Po porannym myciu zębów Zosia nadal czuła w ustach posmak krwi, znowu miała mdłości. Przez cały ostatni tydzień robiła testy ciążowe, chociaż była pewna, że ciąża jest wykluczona. Wyrzuciła niedopalonego papierosa i całą kompanią pospieszyła na lekcje, zapach maskując gumami i ziołowymi cukierkami.
Co za żałosne stworzenie z tej młodej nauczycielki angielskiego! Od razu widać, że to niepozorne, ale wredne babsko. “Ach, spójrzcie na mnie, jaka jestem nieśmiała, szara, z białym kołnierzykiem“. W dodatku na pewno jest jeszcze dziewicą! Zosia wyobraziła sobie jej życie: książki, książki i jeszcze raz książki, pewnie z nimi płacze, śmieje się i śpi. Zosia czuła się o 10 lat starsza od tej panny o imieniu Laura Abramowicz. Dziewczyna spojrzała na nią najbardziej pogardliwym ze swoich spojrzeń i Laura Abramowicz nieśmiało odwróciła wzrok, nie uśmiechając się i nie mając śmiałości o nic jej zapytać.
Z nudów Zosia zaczęła skrupulatnie przyglądać się swoim paznokciom. Nagle zobaczyła świeży siniak na nadgarstku. Skąd to się wzięło ? Podniosła rękaw i zauważyła kolejny, bliżej łokcia! Zosia wyszła do toalety. Siniaki były wszędzie – na nogach i rękach, nawet na klatce piersiowej, a przecież nie upadła, nie uderzyła ! Znowu miała mdłości i było jej zimno. Dlaczego ciągle jest chora?
– Mamo, chyba zachorowałam.
– Co Ci jest?
Mama Zosi nie odrywała się od lustra, próbując powstrzymać zanikające piękno kremami, maskami i żelami, nie mówiąc już o niekończących się wycieczkach do kosmetyczki.
– Temperatura utrzymuje mi się na 37.5 i często wymiotuję.
Matka z hukiem wypuściła słoiczek z kremem na toaletkę i krzyknęła:
– Jesteś w ciąży?!
– Nie!
– Na pewno?
– Tak!
Mama nagle się uspokoiła i wróciła do zajmowania się swoimi sprawami.
– Połóż się trochę, samo minie.
Zosia położyła się, a kilka dni później rano zemdlała w momencie, kiedy wychodziła ze swojego pokoju. Badanie potwierdziło najgorsze obawy – Zosia miała raka.