Kochaliśmy się do szaleństwa, ale bardzo różniliśmy się od siebie. Ja jestem trochę rozpieszczoną, porywczą, energiczną, wytrwałą, kontaktową i upartą dziewczyną, a Marcin jest spokojny, lakoniczny, pewny siebie i bezpośredni. Cecha, która łączy nas oboje to zdecydowanie bycie upartym.
Najbardziej denerwowało mnie w Marcinie to, że był nieugięty w swoich decyzjach. Jak coś już zdecydował to nie było mowy, żeby go przekonać do zmiany zdania lub chociaż rozważenia innej możliwości. Ja z kolei także chciałam, żeby było po mojemu, więc zaczęłam stawiać mu ultimatum: „Odejdę od Ciebie, jeśli coś się nie zmieni!”.
Oczywiście Marcin po jakimś czasie był zmęczony tymi moimi groźbami, dlatego podczas ostatniej kłótni kiedy znowu wypowiedziałam to zdanie, mężczyzna po prostu spojrzał na mnie, a jego twarzy była spokojna, a jednocześnie malowało się na niej rozczarowanie oraz smutek. Marcin spakował moje rzeczy do toreb i walizek, a potem odwiózł mnie do moich rodziców. Na koniec krzyknął do mnie, że składa pozew o rozwód.
Teściowa zadzwoniła do mnie by mnie obrazić i powiedzieć mi, jaka to jestem okropna. Po wypowiedzeniu pod moim adresem słów, które były bardzo dla mnie krzywdzące zaczęła mnie pytać, po co w ogóle związałam się z jej synem, ponieważ moje zachowanie mówi jej o tym, że małżeństwo traktowałam jak jakąś zabawę czy eksperyment, bo na pewno nie można było tego nazwać poważnym związkiem czy prawdziwą miłością.
Tego wieczoru zdałam sobie sprawę, że bardzo kocham Marcina i teraz pokutuję za swoje grzeczy. Poszłam więc poprosić Marcina i teściową o przebaczenie. Niestety, obecnie już mój były i była teściowa nie zmienili zdania i nie wybaczyli mi. Teściowa na koniec powiedziała, że rodzina i małżeństwo to nie zabawka, którą można porzucić, a po jakimś czasie chcieć znowu się nią bawić – według niej całkowicie zasłużyłam na taką karę, jaką jest rozwód.