Ręka przeznaczenia

Historia opowiedziana przez moją czytelniczkę:

Siedziałyśmy z przyjaciółką w kawiarni i rozmawiałyśmy o życiu. Jest mężatką, ma dwoje dzieci i jest szczęśliwa w małżeństwie. Do tego udaje jej się nawet budować karierę zawodową. Ja mam 35 lat, nie mam ani męża, ani dzieci, nie robię jakiejś spektakularnej kariery – pracuję jako prawnik w jednym z banków. Myślałam od jakiegoś czasu o ślubie.

– Wiesz, Irenko, nie kocham Macieja. Nie pociąga mnie jako mężczyzna, ale jest miły i spokojny. Jestem szalenie zirytowana niektórymi jego nawykami, ale za to jest opiekuńczy i odpowiedzialny. Nie jest dla mnie fizycznie atrakcyjny, ale… Ale on mnie kocha. Od dwóch lat chodzi za mną krok w krok, okazuje zainteresowanie. Wszyscy mi mówią, że to dobra partia, idealny kandydat na męża, ale wcale go nie kocham… Z drugiej strony nie mam nikogo innego, więc obawiam się, że jeśli odmówię, to nie mam już szans na ślub. A ja chcę mieć rodzinę, dzieci. Mam dość samotności! Co powinnam zrobić?

Wylałam przed przyjaciółką to, co leżało mi na sercu, nerwowo przekręcając telefon dłońmi.

– Czasami wkurza mnie jego wygląd, sposób mówienia i wydaje mi się, że długo z nim nie wytrzymam, ale przynajmniej „wyjdę za mąż”. Cóż, zarabia ogromne pieniądze, w końcu ma naprawdę dobre stanowisko… – dodałam.

Przyjaciółka słuchał mnie, kiwała głową i od czasu do czasu dodawała swoje złośliwe komentarze dotyczące mojego wybranka.

Spojrzałam na telefon i… O Boże! Połowa rozmowy z moją przyjaciółką zapisała się sama i wysłała na WhatssUp’ie do mojego narzeczonego. Przed spotkaniem z przyjaciółką w kawiarni pisałam z nim i umawiałam się na wieczór, a bawiąc się telefonem nie zauważyłam, że konwersacja z nim wciąż jest włączona. Gorączkowo zaczęłam usuwać wiadomość głosową, ale było już późno…zdążył ją przesłuchać. W tej wiadomości głosowej było wszystko, co najgorsze – zarówno moja niechęć do małżeństwa z nim, jak i okropne komentarze mojej przyjaciółki i dyskusja na temat jego męskich lub – wręcz przeciwnie – mało męskich cech.

Nie chciałam już do niego dzwonić – wstydziłam się. Wiedziałam też, że przepraszanie go byłoby bezsensowne. Dla mnie było jasne, że już mi nie wybaczy.

On także już do mnie nie zadzwonił. Przez jakiś czas miałam wyrzuty sumienia, a potem uznałam, że dobrze się stało. Nie byłabym z nim szczęśliwa i przez to pewnie doprowadziłabym do tego, że on też byłby nieszczęśliwy. Wydaje mi się, że los postanowił zainterweniować w nasz związek nie bez powodu: sześć miesięcy później w końcu poznałam mężczyznę, którego pokochałam. Jesteśmy razem od roku i spodziewamy się dziecka. I tak, jeszcze mi się nie oświadczył, ale mieszkamy razem i jesteśmy szczęśliwi, a jakiś papierek dla mnie nic nie znaczy, ważniejsze jest uczucie.

Oceń artykuł
TwojaCena
Ręka przeznaczenia