Lena i jej życie

W naszym bloku, w tej samej klatce schodowej co my, mieszka pewna rodzina. Nie są Polakami, mieszkają w wynajmowanym mieszkaniu. Nie pytałam, jakiej są narodowości, ale po akcencie słychać, że na pewno nie są z naszego kraju. To spokojni ludzie, do tego są bardzo cisi i pomocni. Kobieta prawie za darmo sprzątała mieszkanie jednej staruszki, a jej mąż zajmował się hydraulikę za grosze. Starsza pani myślała, że dając im za sprzątanie i naprawy sto złotych płaci im dużo – niestety, w dzisiejszych czasach to drobne.

Oni jednak nie narzekali i wykonywali swoje zdania. Pewnego razu spojrzałam na Lenę (tak się przedstawiła podczas spotkania)  i zobaczyłam, że jest w ciąży. Wiem, że mają już trójkę dzieci, więc zapytałam: 

– Lena, będziesz rodzić? Przecież Wy się wszyscy gnieździcie w kawalerce, niedługo będziecie sobie na głowach spać. A może masz nadzieję na dodatki na dziecko od państwa? Przecież to będą jakieś marne pieniądze, a dziecko tyle lat trzeba karmić i ubierać…

– Nie chciałam już mieć więcej dzieci, ale skoro tak się już stało, to tak ma być…

W styczniu mąż Leny zmarł na zapalenie otrzewnej. Najwyraźniej cierpiał ból do ostatniego, nie przywiązywał wagi.

W dniu pogrzebu, w siódmym miesiącu ciąży Lena urodziła dziecko, chłopca.

My, Polacy, jesteśmy ludźmi wrażliwymi, więc i tutaj zareagowaliśmy. Wszyscy sąsiedzi dali na Lenę i jej dzieci pieniądze, a kto miał dzieci, podarował kobiecie rzeczy po nich: zabawki, kocyki czy ciuszki. Właściciel mieszkania obiecał, że przez trzy miesiące nie będzie pobierał od kobiety pieniędzy, a starsza pani, której sprzątała mieszkanie powiedziała, że chętnie będzie od czasu do czasu zabierała dziecko na spacery do parku – w końcu i tak nie ma nic do roboty.

Kewni Leny, którzy także mieszkali w Polsce byli tym bardzo wzruszeni i także postanowili jej pomóc, zarówno finansowo jak i poprzez zakup różnych niezbędnym kobiecie i małemu dziecku produktów. Jeden z nich nawet obiecał, że będzie opiekował się dziećmi, gdy Lena będzie chodziła do pracy.

Na moje pytanie, dlaczego Lena nie chce wrócić do swojej ojczyzny, odpowiedziała po prostu:

– Nie ma tam dla mnie pracy i nie mam własnegomieszkania. Rodzice zmarli dawno temu i fakt, został mi po nich dom, ale żeby móc w nim mieszkać, musiałabym zrobić tam duży remont. Mój mąż z kolei pochodzi z dużej rodziny – ma siódemkę rodzeństwa. Kto mnie tam potrzebuje? Moje dzieci widziały dziadków tylko kilka razy w życiu, a w Polsce mieszkamy już od dawna, przeprowadziliśmy się tutaj praktycznie natychmiast po ślubie.

Ludzie których mamy wokół siebie, są w zasadzie sympatyczni, jeśli jednak hasła o wzajemnej nienawiści do odmienności i innych ludzi będą w naszym kraju kontynuowane, to nic z tego nie będzie, a człowiek człowiekowi stanie się wilkiem.

Oceń artykuł
TwojaCena
Lena i jej życie