Agnieszk jakby zerwała się z łańcucha. Zaczęła szlajać się po barach, restauracjach z niezamężnymi przyjaciółkami i upijać się do nieprzytomności. Kiedy Wiktor próbował ją upominać, niezmiennie reagowała gniewem:
– Ty niczego nie rozumiesz! Mogłam przecież umrzeć!
– Wle wszystko jest na szczęście dobrze – uspokajał ją mąż.
– wszystko dobrze? Trzy miesiące byłam w gipsie i myślisz, że to mnie nic kosztowało? Zostaw mnie w spokoju. Teraz będę żyła tak, jak chcę i znajdę faceta godnego siebie, nie zabronisz mi tego.
Wiktor nie mógł już znieść takiej bezczelności i spoliczkował żonę, mówiąc:
─ Uspokój się Agnieszka, będziesz tego żałować… Nie będę już nawet patrzył na to, że urodziłaś mi syna.
Agnieszka jednak się nie uspokoiła. Początkowo wychodziła z mieszkania na imprezy po cichu, ukrywała się przed mężem ze swoimi zamiarami – robiła jak każdy, kto przygotowuje się do zdrady. Potem przestała się ukrywać – przestała mieć jakikolwiek wstyd i sumienie. Przyjeżdżała pod blok samochodem z kolejnymi facetami, demonstracyjnie się z nimi całując. Często także nie nocowała w domu.
Czego to Wiktor nie robił, aby zmienić jej zachowanie: namawiał, groził, pobił kilka razy, a raz przykuł kajdankami do grzejnika, jednak nic nie pomogło! Postanowił więc pójść do kościoła do księdza Stanisława, powiedzieć mu, że chce rozpocząć życie w klasztorze. Wtedy ksiądz go wysłuchał i powiedział:
– Nie dziecko, nie możesz iść do klasztoru. Jak Twoja żona będzie wychowywać syna, skoro jest taka niedojrzała? Bądź cierpliwy, módl się za nią i zajmij się synem – to teraz Twoja główna troska.
– Więc może lepiej będzie się z nią rozwieść? Wstydzę się patrzeć ludziom w oczy, wszyscy sąsiedzi pokazują na mnie palcami, i mówią, że żaden ze mnie facet, skoro swojej żony nie potrafię doprowadzić do porządku.
– Nie, rozwód to nie jest dobry pomysł, i nie tylko ze względów religijnych, a też dlatego, że jesteś jedynym, co nie pozwala jej się do końca stoczyć. Może w końcu zmieni swoje zachowanie i się poprawi? Trzeba na razie to tolerować. Jak syn skończy 18 lat, to wtedy inaczej porozmawiamy i się nad tym zastanowimy.
Sakrament małżeństwa zawarty przed Bogiem to była poważna sprawa i Wiktor nie odważył się temu sprzeciwić. Mieszkał ze swoją Agnieszką przez kolejne 15 lat. Starzała się, ale wcale nie była mądrzejsza. Szlajała się i szukała coraz to nowszych adoratorów i co ciekawe – mimo tego, że nie była zbyt atrakcyjna fizycznie, roiło się przy niej od facetów. Nawet znacznie młodsi od niej nie odmawiali sobie spędzenia wieczoru z tą hojną “damą”
Dlaczego hojną? Agnieszka również pracowała, także w branży związanej z kolejnictwem. Płacono jej tam tyle, że nie musiała skąpić na rozrywkę i zabawy. Nie dbała o to, jak żyją jej mąż i syn – spotykała się z nimi mimochodem, mówiła do nich kilka nic nie znaczących słów i to wszystko. Krystian od matki nie zaznał nigdy miłością – to Wiktor musiał dla niego być zarówno ojcem, jak i matką.
Żył życiem syna, interesował się jego nauką, przyjaciółmi, jeździł z nim na wycieczki i woził nad morze. Nie próbował zmienić czegoś w swoim życiu uczuciowym, ponieważ już dawno spisał je na straty. Czasami próbował poprawić relacje z żoną i mówił, że wszystko jej wybaczy, dawał nawet prezenty. Kobieta przyjmowała podarki, obiecywała zmianę i miesiąc później robiła to samo.
Wiktor czeka, aż syn stanie się pełnoletni. Myślał, że po rozwodzie z pretensjonalną żoną stanie się szczęśliwym, wolnym człowiekiem.
Gdy syn wstąpił do wojska, po wcześniejszej konsultacji ze swoim spowiednikiem Wiktor w końcu złożył pozew o rozwód. Agnieszka przyzwyczajona do bezstresowego życia nie spodziewała się tego.
– Jaki rozwód?! – zdziwiła się, gdy otrzymała pismo – Mówisz poważnie? Na starość postanowiłeś się zemścić? – rzuciła się na męża.
– Kto tu się mści? – odpowiedział spokojnie Wiktor – Chcę się Ciebie po prostu pozbyć z życia, bo mam tego już dość.
W jego słowach było tyle obojętności, że Agnieszka była zdezorientowana:
– A co z synem, majątkiem?
– Teraz przypomniałaś sobie o synu? A co do majątku to nie bój się, nie wylądujesz na ulicy. Nie będziemy dzielić mieszkania, dostanie je Krystian. Ja wynajmę dla nas mieszkanie dwupokojowe, a jak Ci nie pasuje, to wynajmij sobie coś sama.
– Jeśli będziemy mieszkać w tym samym mieszkaniu, to po co się rozwodzić? – żona nie rozumiała.
– Dziwna jesteś, przecież przez całe życie dążyłaś do wolności, to teraz ją masz. Będziemy żyć jak współlokatorzy. Mamy takie warunki a nie inne, jak nie chcesz zostać bez dachu nad głową, to musisz się dostosować.
– Cóż, jeszcze zobaczymy – Agnieszka śmiała się będąc pewna, że Wiktor wciąż będzie taki sam i niewiele się zmieni w jej życiu.
Jednak po rozwodzie życie kobiety obróciło się do góry nogami. Nagle odkryła, że artykuły spożywcze należy kupić samemu, bo nie pojawiają się znikąd. Że obiad musi ugotować samodzielnie, bo były mąż już tego nie robi. Musiała także zapłacić połowę za wynajem mieszkania i rachunki – Wiktor tego nie odpuszczał i oboje płacili po równo. W końcu odkryła, że niczego nie ma za darmo.
To niewiarygodne, że czterdziestopięcioletnia kobieta zupełnie nie była w tym wszystkim zorientowana. Dlatego nie wiedząc, jak naprawdę zorganizować swoje nowe życie, jadła śmieciowe jedzenie lub inne, niezdrowe potrawy. W rezultacie stary wrzód żołądka znowu zaatakował i Agnieszka trafiła do szpitala. Tutaj czekało na nią kolejne rozczarowanie: nikt do niej nigdy nie przyszedł w odwiedziny. Nie mogła uwierzyć, że Wiktor o nią w ogóle nie dba.
– Stałeś się taki bezduszny, że aż Cię nie poznaję – powiedziała mu, kiedy wróciła do domu.
– Agnieszka, opamiętaj się, nie jestem już dla Ciebie nikim bliskim, NIKIMI Nie możesz już na mnie liczyć.
– Ale urodziłam Ci syna, już o tym zapomniałeś?
– Urodziłaś, ale to ja go wychowałem. Jesteśmy kwita.
Agnieszka popadła w depresję. Nagle przestała interesować się przyjaciółmi i nowymi mężczyznami. To, że się starzała, wzięło górę i od dzisiaj jej życie toczyło się na trasie – dom-praca-sklep-dom. Z niecierpliwością czekała, aż syna wróci z wojska. Wierzyła, że wtedy wszystko się ułoży i będzie szczęśliwa jak poprzednio.
Krystian wrócił do domu i to nie sam, bo z żoną, która była od niego dziesięć lat starsza. Syn nie miał ochoty odwiedzać matki, w ogóle nie czuł takiej potrzeby. Od dawna był przyzwyczajony do życia bez matki. Z ojcem rozmawiał przez telefon, zapraszał go do siebie w odwiedziny. Żona syna zasugerowała, że rodzice żyją w wynajmowanym mieszkaniu, za które muszą płacić, a mogłoby być inaczej. Wtedy Wiktor uśmiechnął się do ojca i zasugerował:
– Tato, przecież Cię nie wyrzuciłem stąd. Mieszkamy w Twoim mieszkaniu, w którym jest zresztą jeden, wolny pokój, więc mógłbyś się tutaj wprowadzić.
Taka perspektywa jednak nie odpowiadała Wiktorowi i porzucono już ten temat.
I tak sobie żyje ta rodzina. Agnieszka powoli się starzeje, nie myśli już o podrywaniu mężczyzn. Co zaskakujące – po rozwodzie z Wiktorem już nigdy nie spotykała się z innym mężczyzną.
Syn spodziewa się dziecka, ale Agnieszka nie wie jeszcze, że wkrótce zostanie babcią.
Wiktor wciąż pracuje w zajezdni, ponadto w wolnym czasie pomaga w świątyni – całkowicie zanurzył się w życiu duchowym.
Zapytany, jak może nadal mieszkać z byłą żoną, spokojnie odpowiada:
– Mnie wszędzie jest dobrze. Jak bym mógł ją pozostawić samej sobie? Pilnuję jej, w końcu nie jest już młoda. Lepiej, żeby nic się jej nie stało…
– I co, znowu będziesz ją ratować?
– Uratować może ją tylko Bóg – mówi – Cóż, a ja pomogę, jak tylko będę mógł, ponieważ miłość dla drugiego bliźniego ciągle we mnie jest…