Grzesiek zawsze chciał być pilotem, ale przez dziwny splot wydarzeń, prawie mu się to nie udało.

Grzesiek od zawsze marzył, by zostać pilotem. Wszystko co robił, skierowane było na realizację tego marzenia. Gdy zdał maturę z bardzo dobrym wynikiem, podjął decyzję o złożeniu dokumentów na wiodącą uczelnię w Rzeszowie. Chłopak pochodził z niewielkiego miasteczka na Kaszubach i od Rzeszowa dzieliły go setki kilometrów, ale to właśnie tam postanowił realizować swoje marzenia.
W dniu, w którym miał odbyć się egzamin sprawnościowy na uczelni, wstał bardzo wcześnie. Jedyny autobus, który rano jechał do Kościerzyny, odjeżdżał o 5.30. Ojciec postanowił, że pojedzie razem z Grześkiem, żeby wspierać go w tak ważnym dla niego dniu. Obaj zjedli szybkie śniadanie i poszli na przystanek.
Autobus podjechał z lekkim opóźnieniem, ale chłopak wiedział, że do pociągu mają sporo czasu, więc się zbytnio nie denerwował tym faktem.
Niestety podróż zaczęła się komplikować, gdy po przejechaniu kilku kilometrów okazało się, że droga jest zablokowana z powodu wypadku i dalsza podróż będzie możliwa za godzinę. Nie było wyjścia, trzeba było czekać, a czas uciekał. Chłopak nerwowo bębnił palcami w szybę.
Usuwanie skutków wypadku trwało dłużej niż godzinę. Gdy autobus ruszył w dalszą trasę, ojciec uspokajająco poklepał syna po ramieniu. Zdążymy – powiedział, ale w głowie Grześka kołatała tylko jedna myśl: szybciej, szybciej, szybciej.
Pech nie opuszczał podróżujących. Po przyjeździe na dworzec okazało się, że pociąg odjechał, a następny będzie za 4 godziny. Ojciec chłopaka, widząc jego minę, zaklął szpetnie, a on sam w myślach, żegnał się ze swoim marzeniem. – Za rok spróbuję znowu – pomyślał zrezygnowany.
– Synu, a może złapiemy jakąś okazję, stopa albo coś innego? – ojciec się nie poddawał.
– Tato jesteś genialny! Co ja bym bez ciebie zrobił? – Grzesiek, aż podskoczył z radości.
– Jest taka aplikacja Blablacar, zaraz spróbujemy.  Wyjął telefon i szybko napisał wiadomość.
– No gotowe. Teraz musimy tylko poczekać na zatwierdzenie i liczyć na to, że ktoś się odezwie.
Po około 20 minutach przyszła odpowiedź.
– Asia jedzie do Krosna i ma trzy miejsca wolne. – powiedział ojciec, a młody aspirant na pilota zatarł z radości ręce.
– Jedziemy! -wykrzyknął. – Zawsze z Krosna bliżej do Rzeszowa niż stąd.
Ojciec zadzwonił pod wskazany numer i szybko umówił się na trasę. Po kolejnych dwudziestu minutach byli już w drodze.
Asia z wprawą prowadziła swoje auto i kilometrów szybko ubywało. Z początku mężczyźni nic nie mówili, ale młoda kobieta okazała się być bardzo rozmowna i wkrótce rozmawiali jak starzy znajomi. Oczywiście, ojciec Grześka opowiedział o prześladującym ich pechu i o tym, jak bardzo się martwi, że mogą nie zdążyć na egzamin.
Podróż mijała w przyjemnej atmosferze. Kilometry uciekały, ale niestety uciekał też czas. Przyszły pilot w myślach już pogodził się z tym, że raczej nie zdążą i odbędą tylko wycieczkę krajoznawczą. Może uda się wynegocjować kolejny termin. Może… Gdy tak siedział zatopiony w myślach, dziewczyna włączyła zestaw głośno mówiący i wybrała jakiś numer. W kilku słowach powiedziała, że się trochę spóźni, ale ma do załatwienia sprawę na wagę życia i śmierci. Jeszcze raz zapewniła kogoś, że na pewno dzisiaj dotrze i się rozłączyła.
– Ok. Chłopaki przestańcie się martwić, zdążycie na ten egzamin, bo was zawiozę pod same drzwi uczelni.
– Ależ młoda damo, nie rób sobie kłopotów, jakoś sobie poradzimy. – słabo zaprotestował ojciec Grześka.
– Jaka tam ze mnie dama – zaśmiała się. – Jestem Aśka i tak sobie pomyślałam: moja siostra ma w przyszłym tygodniu przesłuchanie na Akademii Muzycznej w Gdańsku i gdyby jej się coś takiego przytrafiło, chciałabym, żeby jej też ktoś pomógł. Dlatego to już przesądzone, jedziemy do Rzeszowa.
Asia jechała na granicy przekroczenia przepisów drogowych, ale gdy dojechali na miejsce, do rozpoczęcia egzaminu było jeszcze pół godziny.
Panowie pięknie podziękowali za ratunek i poprosili dziewczynę o adres, żeby mogli się odwdzięczyć za pomoc. Ona jednak z uśmiechem odmówiła mówiąc, że to nic takiego, i że każdy powinien w takiej sytuacji, tak postąpić.
I tu pech, który prześladował tego dnia Grześka, skończył się. Testy sprawnościowe przeszedł, można powiedzieć, śpiewająco. Reszta to już czysta formalność.
1-ego października chłopak rozpoczął naukę na wymarzonym kierunku. Nie zapomniał komu zawdzięczał spełnienie marzenia.
Gdy miał na zajęciach napisać pracę o tym, kto lub co najbardziej zapadło mu w pamięć, opisał swoją historię, związaną z dotarciem na egzamin. Swoją opowieść zakończył słowami:
– Asiu, dzięki tobie jestem tu, gdzie zawsze chciałem być. Nigdy ci tego nie zapomnę.

Oceń artykuł
TwojaCena
Grzesiek zawsze chciał być pilotem, ale przez dziwny splot wydarzeń, prawie mu się to nie udało.