Rozpieszczałam syna od dzieciństwa. Jest moim młodszym dzieckiem i moim ulubieńcem. Mam jeszcze córkę, którą od zawsze traktowałam inaczej niż syna – dużo gorzej. Nie wiem czym to było spowodowane. Może tym, że urodziłam ją, gdy byłam zbyt młoda, a może tym, że nigdy nie chciałam mieć córki. Z jakiegoś powodu nie potrafiłam okazać jej czułości, ani większego zainteresowania. Całą swoją miłość i troskę oddałam mojemu synowi. Sądziłam wtedy, że jest moim przyszłym wsparciem i nadzieją.
Ich ojciec odszedł od nas, kiedy byłam w ciąży z synem i nigdy go nie widział. Nie wspierał swoich dzieci finansowo, więc sama musiałam ich utrzymać. Kiedy córka dorosła, przeprowadziła się do innego miasta. Studiowała i pracowała i nigdy nie prosiła mnie o nic. Świetnie radziła sobie w życiu i w końcu miała kochającą rodzinę.
Dopiero po latach zrozumiałam, że moja córka jest złota, a mój syn to prawdziwy łajdak.
Syn nigdzie nie pracował, ani nie chciał się uczyć. Ciągle łaził gdzieś z kolegami i pił przez cały dzień. Czasami nie wracał do domu tygodniami, a ja czekałam na niego, wyglądając przez okno. Wracał do domu pijany i mówił do mnie ze złością: „Zniszczyłaś mi całe życie, matko. To przez ciebie piję, bo nie mogę cię znieść”. Było to dla mnie smutne, ale zawsze przygotowywałam mu coś do zjedzenia i kładłam do łóżka. Całe życie obwiniałam innych za to, że stał się taki. Uparcie twierdziłam, że przez złe towarzystwo zniszczył sobie życie, bo przecież zawsze był inteligentny, zdolny i dawał nadzieję. A jedyną winną tego, co mu się stało, byłam ja, bo za bardzo mu pobłażałam, zawsze go usprawiedliwiałam i zawczasu mu nie pomogłam.
Często musiałam prosić o pieniądze, żeby przetrwać. Emerytura wystarczała na tydzień. Córka dużo mi pomogła, przysyłała mi pieniądze i spłacała moje długi. Czułam się winna także przed córką. Tak wiele nam pomogła, pomimo tego, że w dzieciństwie jej nie doceniałam. Popełniłam tak wiele błędów w swoim życiu. Gdybym tylko mogła cofnąć czas…
Kiedyś osobiście przyjechała mnie odwiedzić. – Mamo, tak dalej być nie może. Musimy wyleczyć Darka. Musisz go przekonać, żeby poszedł na leczenie. Zwrócimy się o pomoc do specjalistów. – tłumaczyła mi córka, a ja się z nią zgadzałam. Udało nam się go przekonać i poszedł na leczenie do zamkniętego ośrodka. Córka często dzwoniła i opowiadała o sukcesach swojego brata. Miał dużą szansę na pokonanie nałogu i naprawę swojego życia.
Ja też mam szansę naprawić wszystko. Wyglądam przez okno i z niecierpliwością czekam, kiedy mój syn wróci do domu. Nakryję wtedy do stołu, zaproszę córkę z rodziną i wspólnie będziemy świętować jego powrót do zdrowia. Nasza rodzina znów będzie razem.