Mój mąż od wielu lat prowadzi swoją firmę. Od początku odniósł duży sukces i stwierdził, że jako jego żona nie będę pracowała, tylko zajmę się domem i dziećmi. Nie byłam z tego zadowolona, ale kochałam męża i wierzyłam, że ma rację. W domu mogłam zapewnić dzieciom pełną opiekę, nie trzeba było wydawać pieniędzy na żłobek. Porzuciłam więc swoją karierę, z zawodu byłam księgową i pracowałam w biurze rachunkowym. I tak od pięciu lat mój dzień wypełnia wychowanie dzieci, sprzątanie i gotowanie. Pewnie wiele kobiet zna to z własnego doświadczenia – w domu nigdy nie można się nudzić, szczególnie przy dzieciach.
Nasz związek był naprawdę dobry, cieszyłam się z tak uczciwego i zaradnego męża. Jednak z czasem kobieca intuicja podpowiadała mi, że coś jest nie tak. Mąż oddalił się ode mnie, rozmawialiśmy jedynie o dzieciach i obowiązkach, a wieczorami zamykał się w łazience. Z dnia na dzień coraz bardziej go traciłam, czułam to.
Odchodziłam od zmysłów, starałam się jak tylko mogłam. Codziennie dwudaniowe obiady, zawsze rano śniadanie i wyprasowana koszula, wieczorem zajmowałam się dziećmi, by nie przeszkadzały mu w odpoczynku – miał wszystko podane na tacy.
Podzieliłam się pewnego dnia swoimi obawami z koleżanką. Zaśmiała się tylko i stwierdziła, że mężczyzna nie potrzebuje matki, tylko kobiety. Cóż, pewnie miała rację, a ja w tym całym zaangażowaniu w opiekę nad dziećmi i prace domowe, całkowicie o tym zapomniałam.
Umówiłam się do fryzjerki, wyjęłam z dna szafy trochę ładnych ubrań i postanowiłam prezentować się przy moim mężu lepiej. Myślałam, że to coś da, ale wszystko na nic. Nawet nie zauważył, że zrobiłam coś z włosami. Coraz częściej znikał na długie wieczory i wracał nocą, a czasem tylko dzwonił, by na niego nie czekać. Tłumaczył się, że ma wiele pracy i jest potrzebny w firmie.
Który kochający mężczyzna tak robi? Gdyby jeszcze opowiedział mi o tych problemach w pracy, może bym uwierzyła. Ale on tylko zbywał mnie, mówiąc że teraz mam się martwić tylko o dzieci, a nie o jego firmę.
Wreszcie nie wytrzymałam i podczas podawania obiadu podejrzałam jego hasło do telefonu. Kiedy spał zainstalowałam w jego telefonie aplikację śledzącą lokalizację. Chciałam wreszcie dowiedzieć się prawdy.
I dowiedziałam się, że prawda bywa bolesna i brutalna. Za każdym razem, gdy powtarzał, że zostaje lub jedzie do pracy, tak naprawdę jego telefon wskazywał na adres oddalony o dobre dwadzieścia minut dalej.
Sprawdziłam to miejsce, są tam bloki mieszkalne. Teraz sama nie wiem, co zrobić. Czy powinnam mu o wszystkim powiedzieć i zażądać prawdy? A co, jeśli zechce mnie i dzieci zostawić? Chcę dla dzieci pełnej rodziny, a sama też nie mam pracy, jestem tak naprawdę bez niczego…
Może lepiej udawać, że o niczym nie wiem i odgrywać każdego dnia rolę kochającej żony?