Urodziłem się w Sandomierzu, w niezbyt dużym miasteczku, ale jakże zabytkowym, pełnym turystów. Mam teraz dwadzieścia dwa lata. Dopiero niedawno z tego świata odeszli moi rodzice, zginęli w wypadku samochodowym. Pogrzeby mojego ojca i matki były bardzo skromne, ponieważ niewiele osób przyszło ich pożegnać, mimo, że rodzice mieli sporo przyjaciół i znajomych, rodzina też nie dopisała.
Kiedy miał odbyć się pogrzeb, wszyscy krewni mieli nagle pilne sprawy do załatwienia. No cóż, przykro mi było, ale niech Bóg będzie z nimi! Po pogrzebie zdecydowałem, że lepiej będzie wyjechać z miasta, bo wspomnienia były dla mnie zbyt bolesne.
W moim rodzinnym Sandomierzu nie wiodło mi się najlepiej. Zaczęło się w szkole, gdzie byłem bardzo maltretowany psychicznie przez kolegów z klasy. Po ukończeniu studiów i rozpoczęciu pracy zawsze byłem „chłopcem do bicia” dla moich przełożonych. Pomyślałem, że spróbuję szczęścia w obcym kraju i w tym celu sprzedałem dom rodziców. Udałem się w poszukiwaniu lepszego życia na Krymie, pomógł mi mój znajomy, który tam już mieszkał od dziesięciu lat. Dlatego też wybrałem to miejsce. Postanowiłem kupić małą działkę, na której po kilku latach zbudowałem mały domek o powierzchni stu pięćdziesięciu metrów kwadratowych.
Jak na krymskie standardy, taki dom był uważany za przeciętny, zaś w moim kraju całkiem duży. Po zakończeniu budowy zrobiłem zdjęcia mojej posiadłości i umieściłem je na różnych portalach społecznościowych. Kiedy budowałem dom, dzwoniłem do wielu moich krewnych i konsultowałem się z nimi, chciałem uzyskać jakieś wskazówki, ale oni mówili, że nic nie wiedzą. Nikt z nich nie pomógł mi w żaden sposób, nawet dobrą radą.
Przyszło lato, nagle wszyscy moi krewni zaczęli do mnie dzwonić, mówiąc, że postanowili spędzić lato na Krymie. Pytali mnie, czy mogą przyjechać i zamieszkać na okres urlopu w moim domu. Może nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby chociaż jeden z nich udzielił mi wsparcia, chociaż dobrą radą, kiedy tego potrzebowałem.
Gdy chowano mojego ojca i matkę, nasi krewni nie zdążyli przyjechać, nikt też nie pomógł mi finansowo, mówili mi wtedy, że ledwo wiążą koniec z końcem. A teraz wydzwaniają do mnie, że chcą spędzić wakacje na Krymie, co nie należy do tanich przyjemności. Nagle zatęsknili za mną i bardzo mnie kochają.
Nawet byli koledzy z klasy, którzy tak mnie kiedyś gnębili, zaczęli pisać do mnie pytając, co słychać? Niektórzy prosili, żebym ich odwiedził, jak będę w Polsce.
Miałem dosyć tych fałszywych hipokrytów. Chciałem o nich wszystkich zapomnieć, wykreślić ze swojego życia na zawsze.
Wpadłem na pomysł jak się ich pozbyć a przy okazji sprawdzić ich dobre intencje wobec mojej osoby. Zamieściłem zdjęcie starej rudery i powiedziałem im, że straciłem wszystko i dlatego mogłem kupić tylko taki dom. Następnie dodałem, że czekam na wszystkich, kto mógłby mi pomóc jakoś naprawić moje miejsce zamieszkania. Po tym, jak to zrobiłem, moi krewni i koledzy znowu zniknęli. Wszyscy mieli mnóstwo pilnych spraw i jak się okazało, byli biedni jak myszy kościelne.
Zastanawiam się, dlaczego ludzie są tak obłudni, a świat tak okrutny? Teraz wyleguję się w słońcu na plaży i pomyślałem o zamieszczeniu tych zdjęć na mojej stronie. Po chwili jednak zrezygnowałem z tego pomysłu, pomyślałem, że nie będę „machał czerwoną szmatą przed pyskiem byka” i wzbudzał zazdrość. Może w przyszłym roku zamieszczę zdjęcie mojego prawdziwego domu, aby sprawdzić, co słychać u mojej rodziny.