Wygląd nie jest najważniejszy.

Dwaj bracia, Piotr i Paweł, spokrewnieni przez ojca i matkę, ale całkowicie różni w wyglądzie.

Piotr był wysoki, dobrze zbudowany i przystojny. Godny pozazdroszczenia pan młody, miejscowe dziewczyny były w nim zakochane. Ale znalazł sobie ukochaną z innej wioski i bez uroczystych oświadczyn poprosił ją, by natychmiast za niego wyszła.

Jej rodzice byli temu przeciwni, ale on spieszył się i ukradł im córkę. Nie siłą, ale perswazją i za jej zgodą.

Piotr ożenił się wcześnie, chciał szybko założyć rodzinę i mieć pięcioro dzieci. Czuł, że jego życie nie będzie długie. W wieku czterdziestu lat choroba już się ujawniła. Niestety lekarze nie potrafili ustalić nawet właściwej diagnozy, nie tylko leczenia.

Paweł, drugi z braci, dożył sędziwego wieku, miał ponad osiemdziesiąt lat. W młodości nie był taki jak jego ojciec czy brat. Był wysoki i chudy, niekształtny jak tyczka. Nie był przez to przystojny. Poza tym wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że…

Miał wielką wadę – był jednooki. We wczesnym dzieciństwie zdarzył się wypadek, w wyniku którego, jako mały chłopiec, stracił oko. Kiedy dorósł, rodzice zabrali go do miasta, gdzie lekarze wstawili mu szklane oko.

Teraz jest inaczej niż kiedyś, obecnie trudno odróżnić prawdziwe od sztucznego. Ale wtedy to oko nie wyglądało dobrze na jego twarzy. A gałka oczna po tym nieszczęściu została zbliznowaciała. Z jednej strony, ludzie patrzyli na Pawła, był miłym facetem, nie był zbyt bystry, ale też nie był szaleńcem.

A z drugiej strony, patrzyli na niego i myśleli o nim jak o dziwaku. Strach pojawiał się, gdy jego szklane oko wpatrywało się w człowieka.

Dziewczyny ze zrozumiałych względów bały się go, nie chciały go mieć za partnera. A on nie chciał byle jakiej dziewczyny, ciągle marzył o pięknej i uroczej twarzy. I czekał…

Nadeszła wojna i przyniosła smutek.

W 1942, w trakcie wojny, do wioski braci przywieźli kilka poszkodowanych rodzin i rozdzielili je między domy rolników. W domu Pawła zamieszkała matka z nastoletnim dzieckiem. Matka wyglądała na bardzo strudzoną, choć nie miała wielu lat. A jej dziecko wyglądało jak chodzący szkielet, jego twarz była wielkości pięści. Paweł patrząc na chłopca z żalu uronił łzy.

– Podzielę się z nim moją kromką i dam mu mój kubek mleka. Pójdziemy z chłopcem na ryby, a zupa rybna pomoże nam też nabrać sił – tak właśnie myślał Paweł.

Paweł wieczorem przygotował wannę z gorącą wodą i zaprosił go do łaźni, by tam mógł nabrać sił.

Chłopiec zawstydził się, co zauważyła matka Pawła i krzyknęła:

– Zwariowałeś? Zapraszasz dziewczynę do łaźni?!

– Jaką dziewczynę?

– Naszą lokatorkę, ma szesnaście lat. Jest mała, bo jest głodna, a włosy ogolono jej, by pozbyć się wszy.

Paweł był zszokowany. Każdy z osobna zaznał kąpieli, po czym poszli na ryby – nie na próżno. Do dziewczyny ryby przypływały stadami. Razem smażyli je na ognisku i jedli z dziką cebulą. Dziewczyna zjadła nawet wszystkie głowy, znała wartość jedzenia – była głodna.

Paweł sam nie pił mleka, dawał je dziewczynie, a co dostał, to brał dla niej. Raz dostał kostkę cukru, włożył ją do kieszeni, a potem zaczął padać deszcz.

Cukier był prawie cały mokry i roztopiony. Dziewczynka zanurzyła więc kieszeń koszuli w szklance z wodą i wypiła słodką wodę. Oblizała wargi, a Paweł odwrócił się i otarł łzę. Współczuł jej i oddałby życie za to, żeby wyzdrowiała.

Paweł i Olga zaprzyjaźnili się. Jakby nie zauważała jego wady, patrzyła mu prosto w oczy, była dla niego przyjazna i uśmiechnięta.

Jedzenie, wiejskie powietrze i spokój zrobiły swoje. Olga rozkwitła i stała się pięknością. Nie była to wiejska dziewczyna – szczupła i smukła o pięknej twarzy. Delikatne i szczupłe rysy, mały nos, pulchne usta, długa łabędzia szyja. Jej jasne loki sięgały ramion.

Paweł zrozumiał, że dziewczyna jest dobra, ale nie jest jego. Mężczyźni zabiegali o nią, próbując ją zdobyć jako pannę młodą. Nie mógł się z nimi równać, byli przystojni.

I wtedy nadeszło niespodziewane. Olga i jej matka wracały do domu. Wyjechały w 1946 r. i zaprosiły Pawła, by przyjechał, jak tylko się ustatkują.

Rodzina Olgi miała szczęście. W zbombardowanym mieście ich dom ocalał. Zamieszkali w swoim mieszkaniu, choć teraz nie całe mieszkanie było ich, ale tylko jeden pokój. Pokój był wysoki, ale jego przestrzeń życiowa nie była wystarczająca.

Olga nie oszukała go, od razu dała Pawłowi adres, a rok później ten złożył im wizytę. Myślał, że jest w odwiedzinach, ale został na stałe.

Paweł był pewien swojej miłości, ale milczał. A jak bardzo był jej drogi, Olga zrozumiała dopiero po rozstaniu z Pawłem – był niezawodny, opiekuńczy, miły i współczujący. Paweł chciał być szczęśliwy, ale też odwodził Olgę od małżeństwa z nim.

– „Dlaczego potrzebujesz mnie, jednookiego stracha na wróble? Jesteś piękna, aktorki ci zazdroszczą. Gdy będziemy razem, ludzie będą szturchać palcem, że taka piękna, a wyszła za mąż za takiego nieokrzesanego wieśniaka”.

Na co Olga odpowiedziała: „wygląd nie jest najważniejszy, a Ty stałeś się dla mnie najpiękniejszy, ponieważ Cię kocham. Nie potrzebuję żadnych przystojniejszych mężczyzn, Ty jesteś dla mnie piękniejszy niż wszyscy”.

Pobrali się, ale Olga nie mogła zajść w ciążę. A kiedy się udało, lekarze zabronili jej porodu. Stwierdzili, że organizm nie wytrzyma, a wpłynęło na to trudne dzieciństwo w trakcie wojny.

Jej serce było zbyt słabe, a nerki nie były zdrowe. Paweł powiedział: Nie ryzykujmy, a bez dziecka będziemy żyć, wystarczy mi kochać Cię na wieki. Olga wysłuchała wszystkich, ale zrobiła po swojemu – urodziła. Było to bardzo ciężkie, ale wszystko zniosła.

Urodziła zdrowego chłopca, jedynego i ukochanego syna – Olka.

Niestety nie udało jej się dożyć ślubu syna ani narodzin wnuka. Wojna zepsuła jej zdrowie i nie pozwoliła Oldze doświadczyć spokojnej starości.

Paweł mieszkał z synem, a potem z rodziną syna. Nie chciał nawet myśleć o żadnych innych kobietach, które były mu proponowane na żonę.

Żył wspomnieniami Olgi, jedynej i ukochanej. Wojna zrobiła Pawłowi prezent … ale ona, nawet wiele lat później, zabrała swój prezent i pozostawiła Pawłowi tylko wspomnienia.

Oceń artykuł
TwojaCena
Wygląd nie jest najważniejszy.