Moja córka z pierwszego małżeństwa często mówi mi o tym, że ludzie z zazdrością patrzą na moje zdjęcia z nową żoną na Instagramie. Zazdroszczą wyjazdów, atrakcji i tego jak świetnie razem wyglądamy. Ale tylko ja wiem, jak bardzo żałuję, że wybrałem życie właśnie z nią. To bez wątpienia moja wina. Wybrałem kochankę, zamiast rodziny i ogromnie tego żałuję.
Z pierwszą żoną byliśmy małżeństwem 11lat, razem wychowywaliśmy córkę, a nasze życie układało się idealnie. Wszystko zmieniło się, gdy poznałem Julitę. Do mojego biura zatrudniono nową asystentkę – młodą dziewczynę o zgrabnym ciele i pięknej twarzy. Szybko zawróciła mi w głowie i zaczęliśmy się spotykać.
Nasz tajemny romans trwał dwa lata. Nie miałem zamiaru dla niej zostawiać rodziny, ale gdy spełnił się mój najgorszy koszmar i moja kochanka zaszła w ciąże, musiałem się przyznać. Moja żona od razu zrozumiała, nie robiła awantur i po prostu dała mi odejść. Jakiś czas później urodziło mi się drugie dziecko. Jeśli spojrzeć na profil w mediach społecznościowych mojej nowej żony, to można pomyśleć, że mamy idealne życie. Ciągle wstawia zdjęcia naszej córki albo chwali się prezentami i kwiatami, które rzekomo są ode mnie. Tak naprawdę Julita rzadko kiedy zajmuje się córką, bo robi to za nią niania, a na randki też już nie chodzimy, bo cały wolny czas spędza na zakupach albo u kosmetyczki, żeby pięknie wyglądać na zdjęciach z Instagrama.
Cały nasz związek to przedstawienie na potrzeby Internetu. Prawda jest taka, że poślubiłem pudełko ładne opakowanie, w którym nie ma zawartości. Niczego tak nie pragnę, jak powrotu do pierwszej żony. Tylko ona naprawdę mnie kochała i rozumiała. I nie robiła tego dla pięknych zdjęć i lajków. Straciłem to wszystko w imię czego? Mówią, że nam zazdroszczą, ale czego tu zazdrościć? Tak bardzo chciałbym odzyskać stare życie, ale moja była żona na pewno mnie nie przyjmie, a ja nie chcę zostawić kolejnego dziecka bez ojca.