W niedzielę syn i synowa postanowili nas odwiedzić, od razu zaczęli sugerować, że nadszedł czas, aby przepisać im spadek. Od razu powiedziałam im, że wolę sprzedać mieszkanie, niż im dać. Są dorośli, niech sami zarabiają. Kiedy już ode mnie wychodzili, syn powiedział do mnie: – „Mamo, nie spodziewaliśmy się tego po Tobie. Dla Ciebie mieszkanie jest ważniejsze niż twój syn i wnuki”. Odpowiedziałam – „Synu, ostrzegałam cię – nie licz na spadek”.

Nie rozumiem mojego syna i synowej. Całe życie wynajmują mieszkanie. Odkąd się pobrali minęło już dziesięć lat. W wynajętym mieszkaniu wychowują już dwójkę dzieci, szkoda, że wnuki nie dorastały w swoim gnieździe. Oni nawet nie myśleli o swoim mieszkaniu, rozumiem, czekali na spadek. Syn był pewien, że oddam im jedno z moich mieszkań, które mam aż dwa – mieszkam w jednym z nich, trzypokojowym, a drugie, dwupokojowe, wynajmuję. Za te pieniądze żyję, w wieku 50 lat zrezygnowałam z pracy, więc to na razie mój jedyny dochód.

Od początku ich ostrzegałam aby nie oczekiwali na to, że oddam im mieszkanie, poradziłam im, żeby wzięli kredyt na swoje. Spadku nie planuję zostawiać. Nie mogę im oddać mieszkania, bo wtedy sama nie będę miała za co żyć. Wydaje się tylko, że wynajem mieszkania jest łatwy, siedzisz, a pieniądze same się zarabiają. W rzeczywistości jest to bardzo trudne. To jedno, to drugie! Tutaj coś się zepsuje u najemców, później problemy z sąsiadami, jeszcze kiedy indziej lokatorzy nie mają z czego Ci zapłacić. Nawet już myślałam o sprzedaniu tego mieszkania, a za pieniądze będę mogła żyć. Dlatego w każdym razie spadku nie będzie. Syn niech zarabia sam. On jest mężczyzną, musi dbać o rodzinę. Ja rozwiązuję swoje problemy sama. Niech decydują o swoich.

Wydaje mi się, że to sprawiedliwe. W niedzielę syn i synowa przyszli mnie odwiedzić i zaczęli sugerować, że nadszedł czas, aby dać im to mieszkanie. Od razu powiedziałam im, że wole je sprzedać, niż im dać. Są dorośli, niech sami zarabiają. Syn milczał, a synowa powiedziała, że jeśli tak, to nie zobaczę już wnuków. Odpowiedziałam jej: „cóż, nie zobaczę i dobrze, nie będę się denerwować”. Moje relacje z synową od samego początku jakoś się nie były najlepsze. Z jakiegoś powodu myślała, że wpuszczę ich po ślubie do jednego z moich mieszkań, najlepiej trzypokojowego. Była naprawdę zawstydzona, kiedy zdała sobie sprawę, że tak nie będzie.

Zarówno syn, jak i synowa pracują, zarabiają, a nie myślą o własnym mieszkaniu. Jak to możliwe? Kiedy już ode mnie wychodzili, syn powiedział do mnie: „Mamo, nie spodziewaliśmy się tego po Tobie. Dla Ciebie mieszkanie jest ważniejsze niż twój syn i wnuki”. Odpowiedziałam mu, że go ostrzegałam, spadku nie dostanie. Odeszli, pewnie się obrazili, bo od kilku tygodni nie rozmawiają ze mną, a kiedy dzwonię, nie odbierają telefonu. Szczerze mówiąc, nie rozumiem, co zrobiłam źle.

Oceń artykuł
TwojaCena
W niedzielę syn i synowa postanowili nas odwiedzić, od razu zaczęli sugerować, że nadszedł czas, aby przepisać im spadek. Od razu powiedziałam im, że wolę sprzedać mieszkanie, niż im dać. Są dorośli, niech sami zarabiają. Kiedy już ode mnie wychodzili, syn powiedział do mnie: – „Mamo, nie spodziewaliśmy się tego po Tobie. Dla Ciebie mieszkanie jest ważniejsze niż twój syn i wnuki”. Odpowiedziałam – „Synu, ostrzegałam cię – nie licz na spadek”.