Aby kupić mieszkanie, mój mąż Marek, spędził sześć lat, pracując za granicą. Razem z dzieckiem oszczędzaliśmy na wszystkim i byliśmy bardzo szczęśliwi, gdy udało nam się zaoszczędzić na mieszkanie, które miało dwie sypialnie i pokój gościnny.
Moi rodzice zmarli dosyć wcześnie. Jedyną moją krewną, była ciotka, która nie kontaktowała się ze mną zbyt często.
Nie zaprosiłam na parapetówkę nikogo z mojej rodziny, bo po prostu nikogo nie miałam. Natomiast krewnych mojego męża jest dużo.
Przyjechała moja teściowa Antonina, siostra męża i młodszy brat z małżonkami. Dzieci zostawili u drugich dziadków.
Chciałabym zaznaczyć, że brat męża, jak i siostra mieszkali razem z teściową, w jej trzypokojowym mieszkaniu.
Nie mieliśmy na stole zbyt wiele alkoholu, bo nie chcieliśmy z mężem, żeby nasi goście się upili, a też chcieliśmy zaoszczędzić. Planowaliśmy remont kupionego mieszkania i odkładaliśmy na ten cel.
Kupiliśmy butelkę szampana i butelkę koniaku. Moja teściowa krytykowała wszystko, co przygotowałam na stół. Coś nie posoliłam, coś przegotowałam, mięso było bardzo suche, a sałatka nie była soczysta.
W sumie nasza impreza domowa stała się dla mnie koszmarem, ale zachowałam całkowity spokój. Nauczyłam się po prostu ignorować tą kobietę. Gdybym reagowała na wszystko, co mówiła do mnie, żyłabym o wiele lat mniej.
Po prostu, kiedy matka mojego męża zaczynała mnie besztać, w wyobraźni dorysowywałam jej wąsy, albo nakładałam jakiś śmieszny kapelusz. Potem z trudem powstrzymywałam się od śmiechu. Miałam bujną wyobraźnię.
Zarówno moja szwagierka, jak i brat Marka, zastanawiali się, jak mogę być tak spokojna, gdy teściowa wciąż mnie krytykuje. Nie powiedziałam im jednak, jak wyobrażam sobie ich matkę, gdy mnie denerwuje, bo bałam się, że zdradzą jej mój sekret. Powiedziałam więc po prostu, że pomaga mi moja wrodzona cierpliwość i równowaga.
Nagle ich matka powiedziała, że trzeba losować.
– Po co to? – zapytałam.
– To decyzja, kto ma z Wami zamieszkać! A potem znów będziemy losować, który pokój dasz jednemu z nas!
Zażądała, żebym przyniosła im kapelusz, papier i długopis.
– Niech los zdecyduje, kto się do Was wprowadzi. Najlepiej by było, gdybym to byłam ja – powiedziała wesoło.
Spojrzałam na teściową ze zdziwieniem.
– Dlaczego nie zapytałaś mnie o zdanie?
– Nie potrzebujemy Twojej opinii! Jeśli cokolwiek stanie się mojemu najstarszemu synowi, to ja będę spadkobiercą i w związku z tym, będzie mi przysługiwał udział w mieszkaniu. Po prostu skorzystam ze swojego prawa trochę wcześniej – powiedziała spokojnie.
Czy jego matka nie pozwala sobie za dużo? Dopiero co kupiliśmy mieszkanie, za własne pieniądze, a ta kobieta już myśli o tym, jak je odziedziczyć? Czy to w ogóle normalne, żeby myśleć o śmierci swojego dziecka, w celu uzyskania mieszkania?- pomyślałam, patrząc ze zdumieniem na wszystkich obecnych.
Tymczasem przygotowywano się do losowania.
Siostra mojego męża Kasia, przygotowała losy i krzyknęła radośnie:
– Chcemy zamieszkać w pokoju z balkonem! Jest o wiele większy! Przecież mamy z mężem dwójkę dzieci! Zabudujemy go, ocieplimy i dzieci będą się tam bawić! Więc zacznijcie wynosić stamtąd swoje rzeczy!
Jego brat zaczął przeklinać:
– To nie fair!
Matka Marka powiedziała:
– Jeśli ja się tu wprowadzę, któreś z Was może sobie zabrać mój stary pokój.
Synowi i córce spodobała się ta propozycja. Bardzo chętnie zgodzili się na wysłanie swojej ukochanej mamy, do zamieszkania u nas.
Nikt nawet nie uznał za konieczne zapytać mnie i męża, o zdanie w tej sprawie. To było tak, jakbyśmy w ogóle nie mieli nic do powiedzenia, odnośnie naszego mieszkania.
Byłam tak wściekła, że nie mogłam nawet odetchnąć z ulgą. Podskoczyłam i krzyknęłam z całej siły:
– Nie! Nikt się do nas nie wprowadza! To tylko nasze mieszkanie i chcemy mieszkać sami!
Krewni mojego męża dobrze zarabiają, ale nigdy nie myśleli o kupnie własnego lokum. Woleli jeździć na wakacje za granicę, dobrze się ubierali i dużo wychodzili do restauracji. Byli szczęśliwi mieszkając z matką.
Z jakiej racji mam znosić teściową pod moim dachem? Ona zawsze psuje mi humor i beszta za wszystko.
– Dlaczego nie chcesz się zgodzić, żeby mama z nami zamieszkała? Pomoże Ci w obowiązkach domowych, gdy będziesz tego potrzebowała – powiedział nagle Marek.
Antonina spojrzała na mnie radośnie i triumfalnie, myśląc, że wygrała.
– Nie! Inaczej złożę pozew o rozwód i podzielimy to mieszkanie między siebie!
Gdy goście wychodzili, obrażali mnie i oskarżali. Mówili, że jestem niewdzięczna i powtarzali, że będę tego bardzo żałować!
Ja wiem na pewno, że dobrze zrobiłam. Nie pozwoliłam, aby matka Marka, uczyniła z mojego życia piekło.
Teraz decyzja należy do mojego męża.