Pięć lat temu pracowałam w salonie kosmetycznym klasy biznes, gdzie było pięknie i drogo. Klasyczny manicure bez żelu kosztował trzysta złotych, a atmosfera była przesycona esencjami niszowych perfum klientek i pyszną kawą, przygotowaną przez osobistego baristę salonu dla „drogich” gości lokalu.
W jeden z rzadkich słonecznych dni w Warszawie do salonu weszła starsza para. Kobieta kokieteryjnie trzymała partnera za łokieć, a on, szarmancko trzymając proste plecy, delikatnie głaskał dłoń swojej kobiety.
– Witam, chciałabym zrobić sobie manicure – dźwięcznym głosem powiedziała kobieta.
Para była ubrana dość skromnie, a w momencie podawania ceny, serce biło mi i waliło.
– Dziękuję, pasuje nam – odpowiedział starszy mężczyzna i delikatnie zaczął pomagać swojej towarzyszce zdjąć wierzchnie odzienie.
– W takim razie serdecznie zapraszam, proszę o zajęcie miejsca.
– Mam na imię Janina, a mój mąż to Antoni.
– Musicie szykować się na jakąś ważną uroczystość…
– Nie, nie, co miesiąc wychodzimy razem, żeby zrobić mi metamorfozę. Mój Antoni nalega na to pod każdym względem i zawsze mówi do mnie: „Chodź kochana, rozpieścimy Cię. Jesteś kobietą!”. I tak jest już od pół wieku, a mam już 71 lat.
Pamiętam, że kiedy się poznaliśmy, spojrzał na moje przeciekające buty i na naszej kolejnej randce przyszedł z nową parą. Wyobraża sobie Pani, jak się wtedy popłakałam? Powiedziałam mu: „Dlaczego wydałeś tyle pieniędzy, Antoni, nie mając nawet pieniędzy na papierosy?”. A on mi odpowiedział: „Janinko, po co mi papierosy, skoro moja przyszła żona nie ma butów?”. W ten sposób rozkochał mnie w sobie na zawsze i nie pali już od 50 lat.
Gdy odprowadzałam Janinę i Antoniego, z fascynacją patrzyłam, jak poprawia jej koronkę na bluzce, jak szczerze podziwia jej piękne dłonie i świeży manicure, jak wzruszająco otula ją szalem. Nie była chora, nie była słaba, była jego kobietą. Matką i babcią dla swoich synów i wnuków, ale przede wszystkim kobietą.
– To dla Ciebie i jeszcze raz dziękuję – Antoni podał mi gotówkę i uśmiechnął się w wdzięcznością.
Ta historia wydarzyła się pięć lat temu, ale przechowuję ją jako wspomnienie prawdziwej i pięknej miłości.
A mój mąż mówi do mnie:
– Dlaczego chodzisz do kosmetyczki. Kup sobie produkty i rób to sama. Zaoszczędzisz sporo pieniędzy, a w ciągu roku zaoszczędzimy tyle, ile potrzeba na pokrowce foteli do samochodu.
A ja mu mówię:
– Po prostu pij mniej, a na pewno uzbieramy.
Niewielu już takich, jak Antoni i Janina.
Pamiętajcie, by kochać siebie. Kochajcie swoje kobiety i swoich mężczyzn, kochajcie to, co wartościowe.