Rodzice nie umieli docenić mojej pomocy

Mój starszy brat przyjechał ostatnio z rodziną w odwiedziny. Od ponad dziesięciu lat mieszka z całą familią w Stanach Zjednoczonych. Bardzo rzadko odwiedza swoich rodziców, to dopiero jego czwarta wizyta, od kiedy wyjechał. Mateusz przyjechał z prezentami, przywiózł eleganckie ubrania i wszelkiego rodzaju zagraniczne rzeczy dla mamy i taty. Gdy wyjechał szukać szczęścia w obcym kraju, wszystkie obowiązki spadły na mnie i moją żonę. Dużo pomagaliśmy moim rodzicom, robiliśmy wszystko, aby byli zadowoleni, zastępowałem brata jak mogłem. Teraz rozumiem, że powinienem był postąpić inaczej, szkoda, że nie uświadomiłem sobie tego wcześniej.

Kiedy mój brat z żoną i dziećmi odwiedzili ojca i matkę, nastrój mamy od razu się poprawił. Natychmiast zapomniała o wszystkich swoich dolegliwościach i pospieszyła przygotować smakołyki dla swojego syna i synowej, byli po prostu zachwyceni ich przyjazdem. Kiedy Mateusz i Beata przebywali u nich, biegali w kółko, nie wiedząc, jak ich zadowolić i nakarmić. Tata chętnie bawił się ze swoimi amerykańskimi wnukami, a mama piekła placki i pieczone mięsa dla synowej.

Tak więc przez całe dwa tygodnie panowała świąteczna atmosfera. Synowa od rana do wieczora tkwiła w kuchni przy stole lub przed telewizorem, popijając herbatę. Ani razu nie zaproponowała, że zrobi coś, by pomóc lub po prostu posprzątać po sobie. Kiedy wyjeżdżali, ojciec dał Mateuszowi kopertę z pieniędzmi. Mój brat śmiał się: „Co ja będę robił w Stanach ze złotówkami”. Ale nie odmówił przyjęcia gotówki.

Wieczorem, po wyjeździe gości, ciśnienie krwi u mamy znowu wzrosło. Moja żona musiała zrobić jej herbatę i spędzić u niej wieczór, aby poprawić jej humor i uspokoić  po wizycie gości. Ojciec poprosił mnie o porąbanie drewna na opał, sam nie był w stanie tego zrobić, choć jeszcze wczoraj demonstrował wszystkim, jaki jest w tym dobry i jak sprawnie posługuje się siekierą. Widziałem moją żonę rozdartą między kuchnią, doglądaniem matki i sprzątanie

Iwona i ja jesteśmy małżeństwem od prawie dziewięciu lat. Kiedy brat wyjechał, postanowiliśmy zamieszkać w domu moich rodziców, są już starsi i nie radzą sobie ze wszystkim. Nie zajmują się już domem, a my bierzemy na siebie pełną odpowiedzialność za naprawy, sprzątanie i inne obowiązki. Tata i mama są na emeryturze i postanowili zadbać o swoje zdrowie, nie przepracowują się, nie chodzą na zakupy i nie wychodzą zbyt często z domu. Wszelkie prace domowe zostawili mnie i mojej żonie. Razem z nią wyremontowaliśmy wszystkie pomieszczenia, wymieniliśmy okna, dach, ogrodzenie i nie żądam od nich zapłaty, za wszystko płaciliśmy sami.

Mateusz bardzo rzadko nas odwiedza, ale jak już przyjedzie ojciec z matką zmieniają się w innych ludzi, gdy go widzą. Stają się znowu rozbudzeni, aktywni, weseli, nic ich nie boli, po prostu pełni życia.

Postanowiliśmy zamieszkać z moimi rodzicami, żeby łatwiej było im pomagać w razie potrzeby. Teraz zdaję sobie sprawę, że to był błąd. Ale zainwestowaliśmy w ich dom tyle pieniędzy i energii, że szkoda byłoby z tego wszystkiego rezygnować. Oni absolutnie nie doceniają tego, co robimy na co dzień. Chwalą mojego brata przed krewnymi i znajomymi, a nas, którzy się tak poświęcają, nazywają nieudacznikami. Nie wiem, co powinienem zrobić w tej sytuacji.

Każdy wie, że im rzadziej widuje się swoich bliskich, tym bardziej się ich kocha i docenia. Łatwo zrozumieć, dlaczego rodzice tak się zachowują, gdy spotykają mojego brata. W końcu widują się bardzo rzadko, lecz cała jego pomoc jest w formie paczek z prezentami.

Po ich wizycie stwierdziłem, że jednak musimy z żoną wrócić do naszego starego mieszkania, które nadal opłacaliśmy i odwiedzać ich okresowo, aby pomagać w domu. Dopiero wtedy zaczną sobie uświadamiać, jak dobre i beztroskie było ich życie dzięki naszej pomocy.

Tak naprawdę nikt nie wie, co zrobić w takiej sytuacji. Czy zostać i znosić ciągłe lamenty i niezadowolenie rodziców, tłumacząc sobie że już są w pewnym wieku i trzeba im to wybaczyć? Czy po prostu nie litować się i pokazać im że dadzą sobie radę, oczywiście z naszą pomocą na odległość, wtedy może nas docenią. Tak postanowiliśmy zrobić, myślę że wyjdzie nam to wszystkim na dobre.

Oceń artykuł
TwojaCena
Rodzice nie umieli docenić mojej pomocy