Tego wieczoru Monika wróciła do domu bardzo zdenerwowana. Rozmawiała w pracy z szefem na temat bardzo złej sytuacji firmy i dowiedziała się, że szykują się redukcje etatów.
Zaczęła pracę w tej firmie 5 lat temu i uwielbiała to co robiła. Dobrze dogadywała się ze współpracownikami i była zadowolona z wynagrodzenia oraz premii.
Gdy po ślubie wzięli kredyt hipoteczny na mieszkanie, jego spłata spadła tylko na jej barki, ponieważ zarobki jej męża były niestabilne i zależały od ilości zleceń. Mąż zawsze obiecywał, że w końcu mu się poszczęści i znajdzie lepszą pracę ze stałą pensją.
Niestety Marek nie miał szczęścia do pracodawców, którzy nie potrafili docenić w nim jego profesjonalizmu i pracowitości, więc często zmieniał miejsce pracy. Marek często skarżył się na niesprawiedliwość świata, a Monika wiernie trwała przy nim przejmując wszystkie wydatki na siebie. Jednak, kiedy opowiedziała mężowi, o trudnej sytuacji w firmie, zamiast słów wsparcia, usłyszała same obelgi.
Krzyczał do niej, że to przez nią tkwi z kredytem na karku, którego wcale nie potrzebował, bo mogli dalej mieszkać u jego rodziców, ale zgodził się tylko dlatego, że jej to nie pasowało. Zarzucił jej, że wszystkie pieniądze wydaje na siebie i ukrywa przed nim swoją wypłatę, żeby musiał błagać o każdy grosz. Ogłosił też, że od tego dnia będą mieli oddzielny budżet. Monika nie wierzyła własnym uszom. To ona spłacała kredyt, płaciła rachunki, robiła zakupy, bo on nigdy nie miał pieniędzy. Skoro chciał oddzielnego budżetu, będzie go miał. Podzielili nawet mieszkanie, on spał w salonie, bo tam miał telewizor, a Monika przejęła sypialnię. Przestali też ze sobą rozmawiać. Po miesiącu, gdy nadszedł czas na zapłatę raty kredytu, Marek zdał sobie sprawę z tego, że popełnił błąd. Podobnie było z jedzeniem, którego nagle zabrakło dla niego w lodówce, bo Monika jadła w pracy albo na mieście.
Koszty utrzymania mieszkania i siebie przerosły Marka. Wiedział, że mógł wrócić do rodziców, ale jednak chciał spróbować pogodzić się z żoną. Ku jego zdziwieniu, Monika zamiast ugody, zaproponowała rozwód. Przez cały miesiąc czekała, aż ją przeprosi albo znajdzie pracę i ją odciąży w kwestii wydatków, ale niestety bez skutku. Zdała sobie sprawę, że życie z mężem jej się zwyczajnie nie opłaca. Po raz pierwszy, od kiedy wyszła za mąż, udało jej się coś odłożyć z wypłaty, po pracy miała więcej czasu, bo nie musiała zmywać i gotować.
Marek nie zgadzał się na rozwód, ale też nie zaproponował zmian, jakie miały by nastąpić w ich życiu i finansach. Próbował użyć innych argumentów, które miałyby ją przekonać do zmiany decyzji, ale nie dała się zwieść. Czuła żal, że zawsze go wspierała, ale gdy to ona potrzebowała pomocy i pocieszenia, nie mogła na niego liczyć.
Na szczęście udało jej się utrzymać pracę. Szef docenił jej pracowitość i powiedział, że zostaje w zespole. Była wdzięczna za tę sytuację, bo pokazała jej prawdziwe oblicze Marka. Dla niego sam rozwód i podział majątku był wyjątkowo trudny. Monice udało się udowodnić, że sama spłacała kredyt, więc mieszkanie było jej, a on nie miał do niego żadnych praw, więc nie dostał ani grosza. Monika w czas uwolniła się od zbędnego ciężaru i ocaliła siebie i swoje pieniądze. Ciekawe, jak wiele jeszcze kobiet na świecie wierzy w obietnice lepszej przyszłości i samodzielnie dźwiga na barkach domowy budżet….