Prawdopodobnie nie może uwierzyć, że jest taki stary, w głębi serca ma nie więcej niż 18 lat.

Zabrałem kobietę około pięćdziesiątki, zapytałem, gdzie jechać – nazwała jakąś wioskę, grajdół odległy o 15 kilometrów od miasta. No to jedziemy, droga jest nieprzyjemna, ale pieniądze muszą się zgadzać, praca to praca.

W trasie zagaduję, jest już grudzień, sezon na ogródki warzywne i letniskowe domki się skończył, czego tam Pani zapomniała? 

Mój ojciec tam jest, wczesną wiosną go odwożę i jesienią zabieram, w tym roku zima przyszła późno, nie ma śniegu – właśnie dzwonił, żeby go odebrać.

Ma już 98 lat, jest prawie niewidomy, babcia zmarła, ledwo może się sobą zająć, ale nie chce mieszkać w mieście, od razu gorzej się czuje, przez zimę staje się taki markotny.

Nie może się doczekać wiosny, na wsi mieszkają jego kolega z żoną, razem piją bimber, łowią ryby, wszyscy mają wspólny ogród.

Często do niego przyjeżdżamy, widać, że z dala od miasta młodnieje o dziesięć czy piętnaście lat, nie może usiedzieć w miejscu, w mieszkaniu więdnie, prawie nigdy nie wychodzi.

To weteran wojenny, zwolniony z powodu kontuzji, jego czołg płonął, ma dziurę w nodze wielkości pięści. Po wojnie mężczyzn było mało, został mianowany sołtysem, dowodził kobietami i dziećmi. Dobrze się sprawował, wspólnie orali, siali. Za jego kadencji osada pomyślne prosperowała.

Wszystkie szafki ma zawalone dyplomami i medalami. Całe życie spędził na polach i lasach, ale potem młodzież zaczęła opuszczać wioskę. Upadła – nikt jej już nie potrzebował.

Starzy ludzie we wsi pomarli, został jego kolega i on, więc zabraliśmy go do miasta. Na początku się cieszył, że teraz jest mieszczuchem, jednak widocznie wieś nie pozwoliła mu o sobie zapomnieć, jego zdrowie się pogorszyło, stał się ponury.

Zabierzcie mnie z powrotem, prosił. Myśleliśmy, jak tu zostawić go samego, ledwo widzi, chodzi o lasce, ale go odwieźliśmy – mieszkaliśmy z nim przez dwa tygodnie. Dziadek odżył, zasadził ogródek, chodził do lasu, przecież każdą ścieżkę pamięta z dzieciństwa.

Teraz od trzech lat zawozimy go tam każdej wiosny, a późną jesienią odbieramy. Jest przecież zasięg i jedyni sąsiedzi się nim opiekują, mówi, że są młodzi chociaż mają po siedemdziesiąt lat.

Jednego roku nie chciał jechać, nikt nie rozumiał co się stało, potem okazało się, że mieli romans z babką sąsiada, sąsiad był zazdrosny, groził śmiercią. Śmiech przez łzy, ale pogodzili się w końcu.

I tak sobie gadamy, już się zbliżamy. Odniosłem wrażenie, że zaraz wyjdzie potężny jegomość z siwą brodą. Tyle o nim opowiadała, jakim jest wojownikiem i kobieciarzem.

Podjeżdżamy, stoi stary ale solidny dom, widać, że ogród po przejściach, nawet w sadzie są kwiaty, które w tym roku uschły. Opierając się na kiju, wychodzi dziadek, nie żaden heros – mały, pomarszczony, ale pełen wigoru, głośno wita córkę, jest prowadzony pod ramiona – prawie w ogóle nie widzi.

Sąsiedzi, dokładnie ta sama starsza para, wyszła pożegnać się. Do zobaczenia, daj Boże, do zobaczenia na wiosnę – a jak nie, to tam się spotkamy. Przyjemnie na nich patrzeć, razem dorastali i razem chcą odejść.

Załadowaliśmy jego skromny dobytek, dary natury własnoręcznie przez niego wyhodowane – niedużo, ale będzie własne jadł, a nie córki – sam się wykarmi…

Mówi, że wiezie wnuczkom prezenty, córka śmieje się, że mają już z 30 lat, poprawia się – prawnukom. Prawdopodobnie nie może uwierzyć, że jest taki stary, w głębi serca ma nie więcej niż 18 lat.

Przyjechaliśmy, zaczął wychodzić, odepchnął córkę – on sam wstanie, nie chce być ciężarem i nic to, że minął schody przy wejściu, przecież sam idzie…

Dobry dziadek i dobra jego rodzina, niech Bóg im wszystkim błogosławi.

Dbaj o siebie i swoich bliskich.

Oceń artykuł
TwojaCena
Prawdopodobnie nie może uwierzyć, że jest taki stary, w głębi serca ma nie więcej niż 18 lat.