Elżbieta ma 40 lat. Jej dzieci są już dorosłe, a mąż jest bliski rozwodu. Postanowiła, że chce małego dziecka! W młodości pragnęła wolności, cieszyła się, gdy tylko mogła oddać na weekend komuś swoje dzieci i wybrać się na spacer z mężem.
A potem wszystko wywróciło się do góry nogami. Najstarsza córka odeszła, zaczęła budować karierę i w ogóle nie myślała o dzieciach.
– Mamo, nie zamierzam marnować młodości na pieluchy. Nie możesz oczekiwać ode mnie wnuków przez minimum dziesięć lat – powiedziała Marta.
Najmłodszy syn właśnie przeszedł etap dojrzewania. Jeśli kiedyś wyciągał rękę do matki, domagał się jej uwagi, teraz coraz częściej zamykał kluczem drzwi do swojego pokoju. Więc Elżbieta cierpiała na brak miłości, dusiła ją samotność.
Poprosiła męża, by postarał się z nią o dziecko. Tak naprawdę nie chciał on znowu przechodzić tego samego, co z poprzednimi dziećmi, ale nie kłócił się. Po 2-3 miesiącach kobieta zobaczyła na teście dwie kreski.
Szczęście Elżbiety nie miało granic. To było tak, jakby spełniło się jej największe marzenie. Jednak reszta rodziny nie była zadowolona. Mama krzyczała, dzieci były nieszczęśliwe, a inni krewni plotkowali za plecami. Mąż usłyszał wystarczająco dużo złych słów od wszystkich i sam zaczął wątpić:
– Co my teraz zrobimy? Znowu jesteś w ciąży… To musiał być błąd. Znowu te pieluchy, smoczki, noce bez snu. Tak, a my już mamy wiek… W końcu Ty i ja właśnie oddychaliśmy pełną piersią, zaczęliśmy żyć dla siebie, a Ty uparłaś się na dziecko.
– Uparłam? – Elżbieta była zaskoczona. – Cóż, to znaczy? Przecież zgodziłeś się.
Córka stwierdziła, że teraz nawet nie wróci do domu. Była zła, że nie skonsultowali z nią tej decyzji. Natomiast Elżbieta uważała, że rodzice sami mają prawo decydować o tym, czy powiększyć rodzinę, czy nie. Kobieta miała nadzieję, że gdy urodzi się dziecko, wszyscy zmienią swój stosunek do niego.
Na pierwsze USG poszła sama. Czuła się niekomfortowo wśród młodych par, które z niepokojem czekały na wyczekane badania.
– Dziecko zamarło. Regresja – odparł sucho lekarz.
Wszyscy krewni milczeli. Nikt nie spodziewał się takiego zakończenia. Elżbieta nie wiedziała, co robić. Po wyjściu ze szpitala czuła się pusta. Wiedziała, że był ku temu powód – nikt nie chciał dziecka. Ginekolog twierdził, że dobrze się stało, bo dziecko mogło urodzić się chore, ale Elżbieta nie chciała w to uwierzyć.
Minęły dwa lata. Małżeństwo dorobiło się nowego domu, a w każdej wolnej chwili wspólnie podróżowali po całym świecie. Jednak w głębi serca Elżbieta wciąż marzyła o cudzie. Kiedy widziała cudze dzieci, zaczynała płakać. Oczywiście, rozumiała, że nie będzie już mogła rodzić, ale nawet nie miała na kogo liczyć. Jej mąż od dawna już jej nie kochał, bał się tylko przyznać.
Wybaczyła wszystkim, ale nadal tak samo namiętnie pragnie dziecka, którego na pewno nigdy nie będzie miała. Niestety.