– Pomogliśmy Wam przy zakupie mieszkania, więc teraz jesteście nam winni to samo

Nie mogę pojąć zachowania moich rodziców. Twierdzą, że wraz z mężem jesteśmy zobowiązani pomóc im, bo oni także pomogli nam w zakupie naszego mieszkania. To byłoby całkiem logiczne, należy pomagać starszym rodzicom, gdyby nie jeden niuans: nie mają nic wspólnego z naszą inwestycją. To teściowa pomogła nam z pieniędzmi, jednak rodzice cały czas obstają przy swoim.

Kiedy wzięłam ślub i chciałam wraz z mężem zatrzymać się w swim rodzinnym domu, rodzice kategorycznie nie wyrazili na to zgody. Oczywiście nie powiedzieli tego wprost, ale stanowczo zasugerowali, że mój o dziesięć lat starszy brat także planuje małżeństwo i jako głowa rodziny sam będzie musiał zebrać odpowiednią sumę na nowe mieszkanie, więc to on wraz z żoną zostanie na jakiś czas w domu. A dom… Cóż, nie jest zbyt duży, nie pomieściłby trzech rodzin jednocześnie.

Ogólnie rzecz biorąc musieliśmy radzić sobie sami. Praca wypełniała cały mój dzień, nie miałam czasu na rozmyślania o tym, jak powodzi się mojemu bratu. Chociaż nie wiem czy mogę nazywać to „powodzeniem”. Mijały lata, brat rzekomo zbierał pieniądze, ale ani śnił o wyprowadzce. Tak było najwygodniej –  moi rodzice opiekowali się wnukami, mama codziennie gotowała i sprzątała – wszystko na gotowe.

Razem z mężem zdecydowaliśmy, że najpierw musimy kupić mieszkanie, a dopiero później myśleć o dzieciach. Teściowa całkowicie poparła naszą decyzję – to chyba najbardziej wyrozumiała i wspierająca kobieta, jaką znam.

– Zaoszczędźcie ile się da, a gdy zdecydujecie się na zakup, pomogę Wam – powiedziała.

Nie nalegaliśmy na tę pomoc. Teściowa nie żyła luksusowo, a mimo to postanowiła nas hojnie obdarować. Po pięciu latach wyrzeczeń i ciężkiej pracy udało nam się zebrać połowę potrzebnej kwoty.

Powiedziałam jej, że planujemy zaciągnąć kredyt, ale ona poprosiła byśmy się wstrzymali.

– Mam małą kawalerkę. Wiecie, że do tej pory wynajmowałam ją dwójce młodych studentów, dodatkowe pieniądze przydawały się do skromnej emerytury. Ale teraz jest dobry moment, by ją sprzedać. Niech pójdzie w dobre ręce, a  Wam może uda się kupić mieszkanie bez kredytu.

Byliśmy zachwyceni i nawet trochę onieśmieleni taką pomocą. Nawet nie marzyliśmy o zakupie mieszkania bez kredytu, a teściowa spowodowała, że było to w zasięgu ręki.

Po kilku miesiącach udało się spieniężyć kawalerkę. Zgodnie z obietnicą cała kwota ze sprzedaży została oddana w nasze posiadanie. Dodaliśmy nasze oszczędności i wystarczyło nam na dwupokojowe mieszkanie bez kredytu, ale i tak zdecydowaliśmy się na zakup większego, bo planowaliśmy dzieci.

Zaciągnęliśmy niewielki kredyt, ale miesięczne raty nie były dotkliwe. Pół roku później przeprowadziliśmy się do własnego mieszkania. Na parapetówkę zaprosiliśmy wszystkich krewnych, moich rodziców także.

– Niezłe mieszkanie, masz szczęście – powiedziała żona mojego brata. – My oszczędzamy i oszczędzamy, ale do własnego mieszkania jeszcze długa droga. Wszystkiemu winne są dzieci, ich utrzymanie wiele nas kosztuje.

Uwierzcie mi, chciałam jej ostro odpowiedzieć, ale w ostatniej chwili powstrzymałam się. W końcu niczego by to nie zmieniło.

Tego wieczoru moi rodzice nie zamienili z nami ani słowa, wciąż tylko ukradkiem dyskutowali. Bardzo szybko dowiedzieliśmy się, o czym.

Na koniec imprezy mama przyszła do nas i powiedziała:

Nam, starszym już osobom, bardzo trudno mieszkać pod jednym dachem z Twoim bratem i dziećmi. Za dużo ludzi w domu. Pomóż bratu zebrać pieniądze na mieszkanie.

–  Dlaczego mam mu pomagać? – byłam zaskoczona i zdenerwowana.

– Cóż, my Ci pomogliśmy, więc teraz Ty też powinnaś.

– Za niedługo wyjdziemy na prostą i spłacimy szybciej kredyt, ale nie od Was otrzymaliśmy pomoc – powiedziałam, a mój mąż tylko w milczeniu skinął głową na poparcie.

– A co to zmienia, kto pomógł? Najważniejsze, że mieliście szczęście i Wam się udało! Teraz musi udać się Twojemu bratu! Wam już niczego więcej nie potrzeba, ale jemu i tym biednym dzieciom… Teraz bardzo szybko spłacicie kredyt, a potem możecie nawet wziąć kolejny dla niego.

Mój mąż tylko pokręcił  głową i z wyrzutem stwierdził, że nie będzie prowadził dalej tej rozmowy.

– Mój brat nie jest już małym chłopcem, od ostatnich kilku lat żyje dla własnej przyjemności. Jeździ na wakacje, kupuje nowe tablety dla każdego dziecka osobno, wydaje się być zadowolony ze swojego życia. Ciężko pracowaliśmy, żeby zarobić na mieszkanie. Teściowa była dla nas nieocenionym wsparciem, ale sami też musieliśmy wiele zainwestować i na wszystkim oszczędzać. Przez ostatnie lata nie byliśmy na żadnych długich wakacjach, jeździliśmy jedynie na krótkie urlopy do znajomych, korzystamy z jednego laptopa, a ostatnie nasze wyjście do drogiej restauracji było za czasów narzeczeństwa. Jeśli mamy dług wdzięczności, to Wy na pewno nie macie z tym nic wspólnego.

Rodzice powiedzieli coś po cichu, próbowali wywrzeć jeszcze litość i współczucie, mówili, że są u nich małe dzieci i trzeba im pomóc…

Przyznacie mi rację, że nie zgodziłam się na ten niemoralny pomysł? Przecież dzieci nie są sierotami, mój brat sam może zapewnić im własny kąt.

Poza tym, planujemy mieć własne potomstwo i chcemy zapewnić im dobry start.

Rodzice bardzo się na nas obrazili. Wyszli bez pożegnania i trzasnęli drzwiami. Miałam wrażenie, że liczą na zmianę naszego zdania, ale są w błędzie. Mój mąż też trochę się zdenerwował, jednak zdał sobie sprawę, że nie warto niszczyć zdrowia przez takich ludzi, szczególnie, że niedługo zostanie tatą.

Oceń artykuł
TwojaCena
– Pomogliśmy Wam przy zakupie mieszkania, więc teraz jesteście nam winni to samo