Wczoraj przyjechała do mnie moja siostra cała we łzach. Byłam bardzo przestraszona i zaskoczona, bo Nadia bardzo rzadko okazuje swoje emocje w ten sposób. Oczywiście natychmiast dałam jej herbaty, bo biedaczka się cała trzęsła. Spytałam, co się stało.
Nie widziałyśmy się już od jakiegoś czasu. Mieszkałam z rodziną poza miastem, a ona pojechała na tydzień do sąsiedniego miasta do teściowej na imprezę rodzinną. Oto, co powiedziała mi Nadia:
Pojechali swoim samochodem, zabierając ze sobą dzieci i teściową. Konflikt w ukrytej formie rozpoczął się w drodze. Dzieci siostry mają chorobę lokomocyjną. Tylko sen pomaga rozwiązać ten problem.
Zazwyczaj przed długą podróżą moja siostra budzi swoje dzieci bardzo wcześnie, tak, że przed wyjazdem są już lekko zmęczone i zasypiają. Tym razem bezpiecznie opuścili dom o 10 rano i pojechali po teściową, która mieszka na obrzeżach miasta.
Po wyjeździe z miasta czekała ich około trzygodzinna jazda autostradą. Dzieci bardzo szybko zasnęły. Godzinę później ciocia Ludwika (tak Nadia nazywa swoją teściową) zaczęła marudzić i mówić do syna: „Dawidku, musisz być zmęczony jazdą, zróbmy przerwę, zatrzymajmy się w najbliższej wsi i coś przekąsimy”.
Nadia nieśmiało próbowała oponować (ona generalnie jest spokojna i nigdy się z nikim nie kłóci), że dzieci po prostu zasnęły i lepiej kontynuować podróż bez zatrzymywania się, żeby uniknąć nieprzyjemności. Poza tym wszyscy zjedli dobre śniadanie przed wyjazdem.
Ciotka Ludwika ignorowała jej słowa, a nawet robił to jej mąż Dawid. Mąż zaparkował w odpowiednim miejscu. Teściowa natychmiast zaczęła szeleścić torbami, wyciągać kanapki, a dzieci natychmiast się obudziły. Najmłodszą jakoś udało się uśpić, ale starsza (ma pięć lat) płakała całą drogę z powodu mdłości.
Z trudem dotarli do celu, w końcu weszli do nowego mieszkania szwagierki. Teściowa natychmiast zaczęła dowodzić, polecała kto na którym łóżku i w którym pokoju będzie spał w nocy, a także kazała Nadii znaleźć coś w lodówce, ogrzać i nakarmić zmęczonego drogą Dawida.
Z kolei jej córka była zajęta kładzeniem bliźniaków do łóżka i nie mogła prawidłowo nakryć do stołu.
Nadia wyjęła garnek z makaronem i kotletami, położyła je na talerzu i sięgnęła po mikrofalówkę, ale teściowa jak błyskawica podskoczyła do synowej, krzycząc:
– Chcesz zrujnować mojego syna? Czy nie wiesz, że mikrofalówka emituje szkodliwe fale? Nie pozwolę Ci otruć Dawidka. Upiecz porządnie na patelni, a na obiad obierz ziemniaki.
Przed pójściem spać ciotka Ludwika powiedziała Nadii, żeby zabrała dzieci do małego pokoiku, a ona z synem pójdzie spać do sypialni. Nadia zaproponowała, by jej mąż spał z nią i jej najmłodszym synem, ale teściowa stanowczo się temu sprzeciwiła, mówiąc, że syn powinien się porządnie wyspać.
W nocy Nadia nie mogła spać, bo o 23.00 jej teściowa i szwagierka zaczęły robić dżem z przyniesionych przez nią jagód. Nadia trzymała się od tego z daleka.
Przez następne dwa dni ciotka nie pozwalała synowej zbliżać się do kuchni. Powiedziała, że Nadia obrzydliwie obierała ziemniaki i kroiła sałatkę, więc nie powinna się kompromitować przed mężem swoimi umiejętnościami kulinarnymi.
– Lepiej zajmij się swoimi dziećmi. Są zupełnie obcesowe – rozkazała.
Codziennie nagabywała o drobiazgi. Nie podobał jej się sposób, w jaki Nadia układała talerze w suszarce, ani jak ścieliła łóżko. Była również niezadowolona z tego, że dzieci robią za dużo hałasu, podczas gdy ona nie zwracała uwagi na nieustanne krzyki bliźniaków swojej córki.
Na spacerach Nadia też nie zaznała spokoju. Teściowa towarzyszyła im wszędzie i ciągle robiła uwagi na temat ubrań i gier dzieci. Jej zdaniem kurtki i dżinsy trzeba było prać codziennie, żeby nie było plam.
Ale dostać się do łazienki było praktycznie niemożliwe, bo była ona połączona z ubikacją, gdzie zawsze ustawiała się sześcioosobowa kolejka. Pralka pracowała bez przerwy, prano w niej ubrania dzieci.
Nie ma sensu opisywać wszystkich nieprzyjemnych sytuacji. Czara goryczy u Nadii przelała się w ostatnim dniu ich „wakacji”. Teściowa, jak zawsze zatroskana o jedzenie dla trzydziestoletniego syna, bezwzględnym tonem nakazała synowej, bawiącej się w tym czasie z dziećmi, przygotować Dawidowi śniadanie.
Oczywiście nie jest rzeczą królewską serwować sobie śniadanie, gdy w pobliżu są trzy kobiety.
Na kuchence stały trzy garnki – z ryżem, kaszą gryczaną i spaghetti. Nadia zapytała męża, co zamierza zjeść. Dawid odpowiedział, że prawdopodobnie ryż, ale można na nim położyć po trochu wszystkiego. Tak też zrobiła.
Ciotka, która jak zwykle obserwowała sytuację, podleciała jak latawiec, wyrwała synowi talerz sprzed nosa, wrzuciła całą zawartość do miski i nałożyła na nią tylko kaszę gryczaną, wyzywająco odkładając talerz.
Nadia nie chciała dłużej znosić tego upokorzenia i wyszła z dziećmi na ulicę, żegnając się z rodziną męża. Wysłała Dawidowi sms-a, że nie wróci do domu i będzie czekać na niego, aby ich odebrał.
Po spacerze na placu zabaw, a następnie przekąszeniu czegoś w centrum handlowym, ona i dzieci wyszli na spotkanie z małżonkiem, który podjechał. Jej mąż nie chciał rozmawiać. Na szczęście dzieci były wyczerpane i zasnęły.
Teraz Nadia kategorycznie odmawia kontaktu z ciocią Ludwiką, a z jej mężem stosunki rozgrzały się do granic możliwości. A ja nawet nie wiem, co jej doradzić. Myślę, że ona nie jest niczemu winna i nie zasługuje na tak obrzydliwą postawę ze strony teściowej.