Ciocia Weronika rzadko odwiedza swoje dzieci – najwyżej raz w roku. Sama pochodzi ze wsi, więc miasto jest jej obce. Nie wyjeżdża dalej niż poza teren swojej gminy, a i to tylko wtedy, gdy musi coś sprzedać.
Kiedy już przyjeżdża, to tylko na jeden dzień. Rano wsiada do pierwszego autobusu, a ostatnim wraca. Dotarcie tam zajmuje około czterech godzin.
– Mamo co robisz? Przynajmniej zostań na noc – błaga synowa.
– Komu zostawię dom, córko? – odpowiada ciocia Weronika.
– Ojciec zajmie się zwierzętami, zostań – powtarzała.
Teściowa nie zmieniała swoich zasad. Przyjechała, rozdała prezenty i wracała do siebie.
Kiedyś synowa zapytała siostrę męża, która mieszkała we wsi z teściową, dlaczego ta przyjeżdża do miasta tylko na kilka godzin.
– Nie mówiła Ci? – była zaskoczona.
– Powiedziała, że dom na nią czeka, jej mąż sam sobie nie poradzi.
– Ona po prostu nie jest przyzwyczajona do miejskich toalet. To jest powód.
Rzeczywiście! Podczas wizyty teściowa nigdy nie chodziła do toalety ani nie korzystała z łazienki. Kiedy dzieci przybyły do wsi, zapytały ją wprost, czy tak jest.
– Nie przywykłam, do tego. To niepojęte, by mieć w domu toaletę – odpowiedziała.
– Ale tak żyją w mieście! – powiedział syn.
– Żyją, ale ja nie mogę. Ojciec wcale do Ciebie nie przyjeżdża, bo nie jest przyzwyczajony. Nie obrażaj się na mnie, przyjedź Ty do nas. Mamy świeże powietrze, a dziadek urządził wnuczce plac zabaw.
Po tej rozmowie synowa natychmiast odetchnęła z ulgą. Myślała, że teściowa jej nie lubi albo obraziła się. Od tego czasu ona i jej mąż zaczęli częściej przyjeżdżać na wieś.
Czy doświadczyliście podobnych wydarzeń?