Od miesiąca każdego dnia kłócę się z moim chłopakiem, a wszystko z jednego powodu: nie chcę utrzymywać kontaktu z moimi rodzicami. Mój chłopak uważa, że rodzina jest wszystkim, co w życiu mamy i należy dbać o nią z całych sił. Chce mi pomóc w odbudowaniu relacji z nimi, ale ja nie zmienię zdania. Uważa, że moje złe kontakty z rodzicami wpłyną na nasze wspólne życie.
Oczywiście, zgadzam się z nim – warto dbać o dobre kontakty z rodziną, ale przede wszystkim należy myśleć o swoim komforcie psychicznym. W dzieciństwie mój ojciec stosował przemoc fizyczną i znęcał się nade mną i moim rodzeństwem.
Mama udawała, że tego nie zaważa i przez strach niczego nie próbowała zmienić. A my z rodzeństwem cierpieliśmy najbardziej – nie mogliśmy się uczyć, przyprowadzać przyjaciół, a każdy dzień spędzaliśmy w obawie o to, co zrobi tata.
Babcia próbowała nam pomóc i namawiała moją matkę do odejścia od ojca, ale ona nawet nie chciała o tym słyszeć. Mielibyśmy u babci schronienie i wreszcie spokój, którego jako dzieci tak bardzo potrzebowaliśmy.
A teraz mój chłopak uważa, że powinnam tę traumę z dzieciństwa zostawić w przeszłości i nawiązać kontakt z rodzicami.
Nie widzę w tym żadnego sensu. Oboje nie zmienili się nawet w calu, ojciec wciąż bywa agresywny, a mama żyje w obawie przed swoim mężem. Wielokrotnie namawiałam ją na odejście z domu, chciałam jej pomóc, ale ona uparcie stoi przy swoim zdaniu i obraża mnie, za dobre chęci.
Kiedy ojciec znęcał się nad nami, matka szła do innego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Wtedy nie czułam od niej żadnego wsparcia, nigdy nie wstawiła się za mną, nie próbowała mnie bronić. Uważam, że takiej osoby nie można nawet nazwać matką, nie ma ona prawa do przebaczenia.
Odkąd wyprowadziłam się z domu, chodzę do psychologa. Nadal nie umiem radzić sobie z emocjami i wzdrygam się, gdy ktoś krzyczy, a nawet głośniej rozmawia. Tego nie da się zapomnieć.