Rodzina wracała do domu po dwutygodniowych wakacjach w ośrodku narciarskim. Dzieci, dziewczynka i chłopiec, wbiegali po schodach, kłócąc się o czekoladę i kto pierwszy dotknie drzwi mieszkania.
– Uważajcie, nie upadnijcie przez przypadek! – matka krzyknęła za nimi, wygodniej chwytając za rączkę walizki.
– Nie są już małe, upadną, to będą miały naukę – powiedział Staś, patrząc na żonę z uśmiechem.
– Chcesz jechać do szpitala po długiej podróży?
– Nie martw się, wszystko będzie dobrze!
Para w końcu dotarła na siódme piętro, przeklinając windę, która z czasem się zepsuła.
– Cóż, kto wygrał? – zapytała radośnie Daria, patrząc na syna, który od razu zmarszczył brwi.
– Ona – powiedział niechętnie chłopiec. – Po prostu ma dłuższe nogi!
– Nie martw się – dziewczyna uściskała brata pojednawczo. – Podzielę się z Tobą czekoladą. Obiecuję.
I podczas gdy mama szukała kluczy w torbie, dzieci aktywnie dyskutowały, kto dostanie ile sztuk. A potem dołączył tata, chcąc dostać swoją część.
– Ale gdzie jesteś? – z góry dobiegł głos sąsiada. Kołysząc się mężczyzna (już dobrze przyczepiony do wystającej mu z kieszeni butelki) zszedł po schodach. – Gdzie ona poszła?
– Zgubiłeś kogoś? – spytała uprzejmie Daria, podczas gdy Staś prowadził dzieci do mieszkania.
– Mój wąż gdzieś odszedł!
– Jadowity? – spytała ze strachem kobieta.
– Oczywiście, że tak. Bardzo jadowity! – mężczyzna machał rękami. – Znajdę, już prawie mam!
– Czekaj, Stasiu!
Ale mężczyzna, jakby nie słysząc słów Darii, wykrzykiwał tylko chaotyczne frazy i żądał, aby dzieci były spokojne.
– Co się znowu stało? – Staś wyjrzał z mieszkania. O żonę nie martwił się ani przez chwilę, zostawiając ją samą z sąsiadem, który był bardzo spokojna osobą.
– Dzieci jeszcze się nie rozebrały? – Daria złapała go za rękaw. – Zresztą, to nie ma znaczenia! Ubierzmy się, idziemy do mamy. Przebywanie w mieszkaniu jest niebezpieczne!
– Uspokój się i wyjaśnij – mężczyzna chwycił żonę za ramiona, wołając o spokój. – Co się wydarzyło?
– Nasz sąsiad – kobieta wyraźnie się powstrzymała – zgubił węża! Jadowitego! Co, jeśli nagle podczołgała się do nas? Nasze mieszkanie jest tuż pod nim!
– Ale skąd wziąłby tego węża? I jeszcze jadowitego? – spytał rozsądnie Staś. – Może mu się śniło?
– A jeśli nie? Chcesz natknąć się na nieproszonego gościa w środku nocy?
– O czym krzyczycie, sąsiedzi? Nie zdążyliście się rozebrać, a już się kłócicie? – staruszka, która wyglądała z sąsiedniego mieszkania, pokręciła głową z dezaprobatą. – Ona tworzyła wzorową rodzinę.
– Ależ my się nie kłócimy – uśmiechnął się pojednawczo Staś. – Po prostu oceniamy potencjalne zagrożenie.
– Wąż sąsiada uciekł z ósmego piętra! – Daria skrzyżowała ramiona z oburzeniem. – Myślę, że musimy pilnie gdzieś zabrać dzieci, dopóki nie zostanie odnaleziony!
– Och, o to chodzi – zaśmiała się sąsiadka. – Nie bój się, nie ma węża.
– Powiedział, że wąż – Staś dodał.
– Nie, nie wąż. Żona właśnie zostawiła naszego sąsiada. Zabrała swoje rzeczy, a kiedy przyszedł ze swoimi towarzyszami, jej już tam nie było. A teraz mężczyzna chodzi i jej szuka.
– Nie może po prostu zadzwonić do żony? – Staś nie mógł tego znieść i roześmiał się, łapiąc jednocześnie dwa potępiające spojrzenia. – Dobrze! Wróćmy do domu, gdzie dzieci czekają na czekoladę.
A sąsiad długo chodził i płakał za zaginionym wężem.