Ta historia przytrafiła się mojej sąsiadce. Już od wielu lat mieszamy na tej samej klatce. W naszym bloku żyją same spokojne rodziny, każdy zna siebie nawzajem i może liczyć na sąsiedzką pomoc.
Dlatego też takie informacje rozchodzą się szybko, nie da się zachować we wszystkim prywatności.
Sąsiadka mieszkała razem ze swoim synem. Wojtek miał już prawie czterdzieści lat, był kawalerem. Nigdy nie założył swojej rodziny, przez całe życie mieszkał z matką, czasem tylko wyjeżdżał do jakiejś pracy w Holandii, ale przyjeżdżał po kilku miesiącach z powrotem. Wszyscy wiedzieliśmy, że nie jest do końca przy zdrowym umyśle, a może po prostu był samotnikiem i chodził własnymi ścieżkami, kto wie…
Jego matka pomimo swojego wieku starała się uchylić mu nieba. Codziennie gotowała, prała, wszystko dla swojego syna. Mówiłyśmy jej, żeby się opamiętała, przecież to już nie dziecko, a dorosły mężczyzna. Powinien poukładać sobie życie, jakby sobie poradził, gdyby matki zabrakło?
I tak pewnego dnia do jej drzwi zapukała nieznajoma kobieta. Wracałam akurat wtedy z zakupów i widziałam kobietę w czarnym długim płaszczu, na oko wyglądała na pięćdziesiąt lat. Od razu weszłam do siebie, nie przyglądałam jej się zbyt długo. PO czym wieczorem przyszła do mnie roztrzęsiona sąsiadka i nie mogła się uspokoić.
– Zapukała do moich drzwi jakaś obca kobieta i od progu przedstawiła się jako synowa. Zapytała czy może mówić do mnie teściowo i chciała porozmawiać o moim synu! Cóż to za panna młoda?! Przecież wcale nie jest dużo młodsza ode mnie…
Moja sąsiadka była zaskoczona, nie miała pojęcia, że jej syn się ożenił. Pytała ją o szczegóły i dowiedziała się, poznali się pół roku temu, a przed niecałym miesiącem wzięli ślub cywilny. Ale co z tego, skoro Wojtek nawet nie chce słuchać o wspólnym zamieszkaniu, bo wychodnie żyć mu z mamą. Jej nowa synowa, myślała że to właśnie sąsiadka szantażuje syna i zabrania mu wyprowadzki.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Z jednej strony dobrze, że się ustatkował, znalazł żonę, może teraz jego matka będzie miała trochę wytchnienia. Ona jednak nie może przeboleć tego, że syn potajemnie wziął ślub ze starszą o kilka lat kobietą.
Może się mylę, ale wydaje mi się, że matka nie pozwoli swojemu synowi wyfrunąć tak szybko z domowego gniazda. W ogóle tego nie rozumiem, powinna cieszyć się, że jej syn wreszcie ma szanse ułożyć sobie życie, a ona zazna odpoczynku i spokoju. Jako matka ma oczywiście prawo złościć się, że nie wiedziała nic o ślubie i nowej żonie, ale czy warto, skoro już i tak się stało?