Mam na imię Agnieszka i niedługo skończę sześćdziesiąt lat. Byłam silną i niezależną kobietą, która przez całe swoje życie zmieniała mężczyzn jak rękawiczki. Uwielbiałam zabawę i przygody, a mężczyźni byli dla mnie tylko rozrywką. Nie interesowało mnie nic poza przyjemnościami i nie myślałam o przyszłości. Uważałam, że mężczyźni są nieodpowiedzialni i niezdolni do trwałych związków. Już od najmłodszych lat drwiłam z nich – zaczynałam swoje związki z entuzjazmem, ale po kilku miesiącach zawsze się znudziłam i szukałam nowych wrażeń. Nie byłam skłonna do dawania szansy swoim partnerom i przy pierwszej niezgodzie znikałam tak szybko, jak się pojawiłam.
Mijały lata, a ja nadal trwałam w swoim stylu życia. Chodziłam na randki, zawierałam nowe znajomości, ale nigdy nie pozwalałam sobie na głębsze uczucia.
W końcu przyszedł czas, kiedy po raz pierwszy poczułam, że kogoś pokochałam. Tylko był jeden szkopuł – ten mężczyzna miał już rodzinę, żonę i dwójkę dzieci. Na początku w ogóle mnie to nie interesowało, to miała być tylko przygoda. Jednak z każdym kolejnym spotkaniem czułam, że chcę więcej i więcej. Już nie wystarczały mi potajemne wieczorne spotkania, chciałam wspólnie z nim zamieszkać i budować naszą przyszłość.
On jednak miał nieco inne plany. Rodzina była dla niego priorytetem, a ja tylko zabawką, jakich wiele. Wtedy nie zważałam na jego żonę czy dzieci, walczyłam jeszcze długo. Byłam przekonana, że jeśli tylko będę wystarczająco uparta, to zostawi swoją rodzinę dla mnie. To wszystko jednak na próżno. Zorientował się, że jestem dla niego tylko uciążliwym problemem i postanowił mnie odsunąć od siebie. Zdradzona i opuszczona, wróciłam do swojego wcześniejszego życia. Znów poznawałam mężczyzn i bawiłam się chwilą. Później skupiłam się na karierze, a moja niezależność odstraszała potencjalnych partnerów.
Zaczynałam powoli zdawać sobie sprawę, że moja postawa wobec mężczyzn była błędna i że przegapiłam wiele okazji do szczęścia. Życie jest krótkie i powinnam była skupić się na budowaniu trwałych relacji z innymi ludźmi.
Teraz mężczyźni, z którymi się spotykałam, są już daleko, a ja nie mam obok siebie nikogo. Życie przyniosło mi jedynie samotność i pustkę. A może sama tak zdecydowałam? Codziennie zasypiam zastanawiając się na kogo liczyć, kiedy będę potrzebowała pomocy. Jestem sama w swoim pustym mieszkaniu – jeśli będę potrzebowała wsparcia, nikt mi go nie udzieli. Nie mam już innego wyboru, jak tylko trafić do domu opieki. Nie chcę tam mieszkać, ale co mogę zrobić?
Nie mam ani dzieci, ani bliskiej rodziny, która mogłaby się mną zająć, a moi przyjaciele zaraz sami będą potrzebowali pomocy w zwykłych czynnościach. A co zrobić z mieszkaniem? Mam oddać go w ręce obcej osoby?
Nikt nie jest w stanie pojąć, jak bardzo żałuję swoich wyborów, ale już za późno, by coś zmienić. Moja historia może być jedynie przestrogą dla innych.