Zanim nasze dziecko przyszło na świat, matka i teściowa kłóciły się o to, kto będzie opiekował się wnukiem, ale kiedy się urodził, obie się wycofały

Po ślubie postanowiliśmy z mężem, że nie będziemy się spieszyć z posiadaniem dzieci. Chcieliśmy najpierw stanąć na nogi, a dopiero potem, myśleć o posiadaniu dziecka. Nasze matki nie przyjęły tej decyzji zbyt dobrze. Były to osoby staroświeckie, które nie rozumiały całego tego zamieszania, związanego z karierą i mówiły:

– Jesteśmy jeszcze młode, możemy Wam pomóc, a potem będzie już za późno. Będziemy stare i zniedołężniałe. Same będziemy potrzebować opiekunów.

Jednak my byliśmy innego zdania. Kupiliśmy mieszkanie, oczywiście z kredytem hipotecznym, jak wszyscy. Kupiliśmy też samochód i osiągnęliśmy względnie dobre szczyty w naszych karierach. Pięć i pół roku po ślubie, dowiedziałam się, że spodziewam się dziecka. Wtedy już spokojnie mogliśmy planować powiększenie rodziny.

Przyszłe babcie z obu stron, były przeszczęśliwe. Od razu zaczęły kupować drobiazgi dla nienarodzonego wnuka. Na początku byłam bardzo zadowolona. Moja mama i teściowa kupiły mi witaminy, ubrania ciążowe, różnego rodzaju wygodne poduszki, wkładki do butów, żeby nie bolały mnie nogi. Potem, gdy dowiedziały się o płci dziecka, Kupowały już wszystko, co widziały na półkach sklepów dziecięcych. W rezultacie, dostaliśmy dwa wózki, dwa łóżeczka, góry smoczków, grzechotek i butelek oraz tyle samo zabawek. Później czekały, aż wydamy werdykt, kto dał lepszy prezent. My tylko staliśmy i patrzyliśmy na to, co się dzieje. Nie wiedzieliśmy z mężem co zrobić, żeby nikogo nie urazić.

Nagle zrozumieliśmy, że to musi się skończyć i postanowiliśmy coś z tym zrobić, choćby miały sie obrazić. Sprzedaliśmy dwa łóżeczka i wózki i za te pieniądze kupiliśmy coś, co nam się bardziej podobało. Oczywiście obraziły się, ale nie na długo. Mój mąż już żartował, że babcie zabiorą nam syna i zwrócą go dopiero przed wojskiem. Szczerze mówiąc, sama byłam przerażona ich zachowaniem. Jednak nie miałam się czego obawiać. Gdy dziecko przyszło na świat, obie babcie zniknęły jak kamfora. Jednak nie od razu. Kiedy przyszłam ze szpitala do domu, codziennie na zmianę dzwoniły i udzielały mi rad, pytały czy sobie radzę itd.

Odwiedzały wnuka 1-2 razy w tygodniu, ale przychodziły do naszego domu w charakterze gości. Byłam zadowolona, że nie dokuczały mi, tylko starały się pomóc. Ja chciałam cały mój czas spędzać z synem. Potem babcie powoli, ale skutecznie przestały dzwonić. Nie zwracaliśmy na to większej uwagi, ale to był błąd. Gdy syn skończył rok, postanowiłam wrócić do pracy. Musiałam stopniowo wracać do życia społecznego. Postanowiliśmy z mężem, że zanim zacznę pracować, pojedziemy jeszcze na krótki wypoczynek. Chcieliśmy, aby obydwie babcie, na zmianę zajmowały się swoim wnuczkiem. One już przed jego urodzeniem przysięgały, że będą szczęśliwe, jeśli go u nich będziemy zostawiać. W rzeczywistości nasze mamy miały ciągłe wymówki. Jedną z nich bolały plecy, druga miała ciśnienie i zawroty głowy. Do tej pory, obydwie reagowały na wszystkie nasze prośby, w ten sam sposób. Nie potrafimy zrozumieć, dlaczego tak bardzo się od nas oddaliły, co na to wpłynęło?

Oceń artykuł
TwojaCena
Zanim nasze dziecko przyszło na świat, matka i teściowa kłóciły się o to, kto będzie opiekował się wnukiem, ale kiedy się urodził, obie się wycofały