Bardzo lubię wieczorami siedzieć na tarasie i pić kawę. Delektować się jej smakiem i rozkoszować ciszą po pracy. Któregoś dnia usłyszałam, że z domu sąsiadów dobiega głośna muzyka i słychać śmiechy. Ostatnio coraz częściej imprezowali, ale mimo tego, że żyliśmy w bardzo dobrych stosunkach. Zawsze byłam dla nich życzliwa i nigdy nie odmówiłam pomocy lecz nigdy mnie nie zaprosili.
Tak to już bywa. Pomożesz sto razy i nikt o tym nie pamięta, ale gdy odmówisz raz, będą pamiętać do końca życia. Mimo tego, że zrobiło mi się przykro, dalej siedziałam na dworze pijąc kawę i starałam się zrelaksować, ale u sąsiadów było coraz głośniej. W końcu moja ciekawość wygrała i podeszłam bliżej ogrodzenia, by zajrzeć co tam się dzieje.
Jak się okazało, byli tam wszyscy nasi sąsiedzi. Stanęłam bliżej i wsłuchałam się w ich rozmowy.
– Ależ ta Baśka się roztyła po porodzie – komentowała jedna z sąsiadek swoją przyjaciółkę z pobliskiej ulicy. Zdziwiło mnie to, bo zawsze komplementowała jej wygląd, chwaląc jej urodę, a teraz obgadywała ją za plecami. Zaciekawiona słuchałam dalej i rozglądałam się, kto tam jeszcze jest i o czym rozmawia. Zobaczyłam też dalszego sąsiada, na którego kolanach siedziała ładna, młoda dziewczyna, od czasu do czasu dawała mu całusy. Problem w tym, że w niczym nie przypominała Pani Heleny, która była jego żoną, a z którą sprawiał wrażenie bardzo udanego małżeństwa. Jak się okazuje, sąsiad zdradzał żonę i wszyscy o tym wiedzieli, ale nikt nie powiedział jej prawdy. Po tym co zobaczyłam i usłyszałam musiałam ochłonąć, więc wróciłam na taras, myśląc o tym, jacy ludzie mnie otaczają. Zawsze starałam się być miła dla wszystkich i wszystkim pomagać, ale nigdy nie czułam się częścią społeczności, do której się wprowadziłam.
– Aż strach pomyśleć, co mówią o mnie.
Niedługo po tym wieczorze poprosiłam sąsiada, u którego było to spotkanie, by obciął gałąź drzewa, które zasłaniało mi okno, ale ciągle odmawiał, tłumacząc się brakiem czasu. Zdenerwowało mnie to, bo ja ciągle pomagałam jego żonie, gdy o coś prosiła, nawet jeśli chodziło o większe sprawy. W końcu, gdy miałam urlop sama odcięłam część drzewa, która mi zawadzała. Sąsiadce chyba zrobiło się głupio, z tego powodu, bo zaprosiła mnie w ramach podziękowania na kawę. Pomyślałam, że może zmienią swoje zdanie o mnie, jeśli przyniosę do kawy ciastko, które sama upiekę. Niestety, gdy sąsiad spróbował ciasta, powiedział mi prosto w twarz, że nie jest dobre. Spojrzałam na niego zdziwiona i nieco urażona. Po chwili dodał, że musi być ze mną szczery i powiedział, że ani on, ani jego żona, nie chcą utrzymywać ze mną kontaktu. Miałam ochotę im wygarnąć, że oni i cała ich zgraja, to banda kłamców i fałszywców, ale powstrzymałam się i po prostu od nich wyszłam. W jednym muszę się jednak z nimi zgodzić – lepiej, jeśli nie będziemy ze sobą rozmawiać.
Żałuje, że ufałam i pomagałam moim sąsiadom zanim poznałam ich prawdziwy charakter.
