Często ich spotykałem: dziewczynę i psa. Zazwyczaj szli wesoło obok siebie, a dziewczynka opowiadała coś psu. Ale zdarzało się też, że dziewczyna szła smutna, a piesek szturchał nosem w jej dłoń, jakby chciał ją pocieszyć.
Pies miał obrożę, ale nie miał smyczy. Był spokojny, nie potrzebował jej.
Oboje byli tak zajęci sobą, dziewczynka psem, a pies dziewczynką, że nigdy nie śmiałem z nimi rozmawiać.
Jakiś czas później spotykałem samą dziewczynę. Po jej twarzy coraz częściej spływały łzy.
– Gdzie jest Twój pies? – pewnego razu nie mogłem się powstrzymać. Jak tu przejść obojętnie!
– Reks zaginął.
Znów zaczęła płakać, a ja nie byłem zbyt dobry w pocieszaniu. Położyłem rękę na ramieniu dziewczyny:
– Nie płacz, opowiedz o wszystkim, może razem coś zdziałamy.
Okazało się, że pies nie należał do nikogo. Dziewczynka opiekowała się nim, ale matka nie pozwoliła jej zabrać go do domu. Ich dom był bardzo schludny i nie było w nim miejsca dla żadnych psów. Tak powiedziała jej mama.
Dokarmiała go, a za zaoszczędzone pieniądze kupiła mu ładną obrożę. Kupiła też smycz, ale Reks jej nie potrzebował. Jak tylko mogła, wychodziła na zewnątrz, by spotkać się ze swoim pupilem.
A teraz piesek zniknął!
– Nie martw się, znajdziemy go – próbowałem uspokoić dziewczynę. Zaczęliśmy więc szukać w okolicy, to jednak nie miało sensu. Reks wiedział, o jakiej porze przyjdzie dziewczyna, nie przegapiłby tego spotkania!
Internet. Gdzie indziej szukać zguby?!
Usiedliśmy na ławce. Dziewczyna z moim tabletem przeglądała posty o znalezionych zwierzętach, a ja dzwoniłem do schronisk i wolontariuszy.
– Miał dużą czerwoną obrożę. Nie? Rozumiem, dziękuję.
Przy piątym telefonie uśmiechnęło się do mnie szczęście! Właśnie w schronisku mojej przyjaciółki otrzymałem pozytywną odpowiedź: jest taki, najprawdopodobniej to on.
– Czy już nigdy go nie zobaczę? Może to dobrze, że będzie najedzony, zdrowy i będzie mu ciepło.
– Musimy się upewnić, że to Reks. Nie mogę Cię tam zabrać bez zgody Twojej mamy!
– Chodźmy, mama jest w domu. Jeśli jest mu tam dobrze, to powinniśmy się przynajmniej pożegnać – odparła z determinacją.
Mama była miłą kobietą, drobną, z blond lokami. Przywitała się i wysłuchała mojej opowieści. Zdziwiona, spojrzała na córkę:
– Spotykałaś się z nim po kryjomu? Myślałam, że dałaś sobie spokój.
Miała trudny charakter, ale zgodziła się na wyjazd. I tak oto pojechaliśmy w trójkę do miejsca, gdzie najprawdopodobniej przebywał Reks.
To był zagubiony zwierzak! Dziewczyna popędziła na koniec korytarza, a piesek wręcz podskoczył do krat tak radośnie, że nie było wątpliwości, że to on!
Wybieg został dla nas otwarty, a Reks skakał wokół niej prawie do sufitu.
– Mamo, popatrz, to Reks. Proszę, zabierzmy go do domu.
Umysł mamy był w totalnym chaosie, to było jasne nawet dla mnie. Jedynym argumentem dla niej była szczera przyjaźń córki z tym kudłatym psem.
– Zatem, Reksie, zapoznajmy się! – kobieta nachyliła się do psa.
Pies wyciągnął do niej łapę. Oczywiście kobieta była zaskoczona jego śmiałością.
Widziałem, jak patrzyła na córkę i psa. Widziałem też jak mała dziewczynka wciąż (wbrew wszystkiemu) miała nadzieję na szczęśliwe zakończenie. Nie miałem jednak prawa się wtrącać. To do nich należała decyzja.
– Jeśli go weźmiemy, pomożesz mi przy sprzątaniu? – zapytała mama.
To było oczywiste, dziecko powinno wiedzieć, że posiadanie w domu pupila, to tez wiele obowiązków.
-Tak!
Zarówno pies jak i dziewczynka skakali z radości. I tak zabrałem je do domu: mamę, dziewczynkę i psa!
***
Teraz za każdym razem, gdy się spotykamy, dziewczynka opowiada mi ciekawe historie o swoim psie. A ja już nigdy więcej nie widziałem jej smutnej.