Siedziałyśmy w kuchni i piłyśmy kawę, a syn mojej przyjaciółki oglądał bajki. Kilka minut później doszło do strasznej katastrofy.

W dzień wolny od pracy wykonywałam prace domowe. Nagle zadzwoniła przyjaciółka i dosłownie postawiła mnie przed faktem, że ona i jej syn zaraz będą. Bez względu na to, jak próbowałam wyjaśnić, że sprzątam, wydawała się mnie nie słyszeć.

Po dziesięciu minutach byli już u mnie. Nie cieszyłam się zbytnio, że przyszła z synem, bo był on dość niegrzecznym chłopcem.

Siedziałyśmy w kuchni i piłyśmy kawę, a syn mojej przyjaciółki oglądał bajki. Kilka minut później doszło do straszliwego wypadku. Weszłam, a akwarium było na podłodze. Wszystkie ryby rozrzucone były po dywanie, a woda wpłynęła we wszystkie zakamarki.

Przyjaciółka natychmiast rzuciła się do syna, aby sprawdzić, czy nic mu nie jest. Ja zaczęłam wyciskać wodę szmatą, żeby nie zalać sąsiadów. Kiedy byłam w trakcie pracy, oznajmiła, że ​​wychodzą.

– Może pomożesz mi zanieść dywan do pralni chemicznej? – zapytałam.

– Nie, syn jest bardzo przestraszony, muszę go uspokoić.

Kiedy zapytałam chłopca dlaczego wspiął się do akwarium, powiedział, że wpadł mu tam papierowy samolot. Najciekawsze jest to, że żaden papier nie był w widocznym miejscu. Okazało się, że chłopiec  zajrzał do szafy i zabrał go stamtąd. Zdałam sobie sprawę, że zrobił samolot z aktu małżeństwa.

Cóż, zrób duplikat. Cóż to za problem?

Oczywiście bardzo się zdenerwowałam. Musiałam kupić nowe akwarium, wyrobić kopię aktu małżeństwa i zapłacić za czyszczenie dywanu. Co więcej, przyjaciółka mnie oskarżyła, że umieściłam akwarium w zbyt widocznym miejscu.

Kiedy moi goście wyszli, poszłam do sąsiada sprawdzić, czy wszystko w porządku. A wieczorem przyjaciółka wysłała mi wiadomość, że jestem jej winna 100 złotych. Poszli z synem do psychologa, bo tak się przestraszył. Nie odpowiedziałam, po prostu zablokowałam numer.

Oceń artykuł
TwojaCena
Siedziałyśmy w kuchni i piłyśmy kawę, a syn mojej przyjaciółki oglądał bajki. Kilka minut później doszło do strasznej katastrofy.