Przerażony nastolatek siedział sam na stacji metra i nie chciał wracać do domu. Oprócz ojca nie miał nikogo, a to czego detektywi dowiedzieli się później, wzrusza do łez

Mój znajomy ze studiów, teraz detektyw, ma mnóstwo fascynujących anegdot związanych z jego pracą. Jedna z nich jednak mocno mnie poruszyła. Znajomy pracuje dla jednego z biur detektywistycznych w Warszawie. Podczas nocnego zlecenia jego partner dostrzegł nastolatka, mniej więcej 14-letniego, siedzącego na stacji metra. Wyglądało na to, że nie planował nigdzie jechać, po prostu siedział tam, nie mając innego miejsca na odpoczynek. Gdy próbował porozmawiać z nastolatkiem, ten wystraszył się i uciekł. Następnego dnia ponownie spotkali tego samego chłopca na stacji. Znajomy postanowił tym razem podejść z zaskoczenia od tyłu:

– Co tu robisz? Czy nie masz innego miejsca do siedzenia?

– Wolę siedzieć tutaj, to nie Twoja sprawa – obrócił się zaskoczony.

Mojemu znajomemu na szczęście udało się nawiązać nić porozumienia z chłopcem. Zabrał go do swojego samochodu i pojechali do biura. Tam chłopiec dostał od nich gorącą herbatę i ciepły koc. Później okazało się, że ojciec chłopca wyrzucił go z domu, a on nie znał adresu i numeru telefonu matki. Nawet jej dobrze nie pamiętał, bo odeszła przed wieloma laty – oprócz ojca nie miał nikogo.

Obaj detektywi szybko znaleźli ojca i pół godziny później pukali do jego drzwi. Otworzył im pijany mężczyzna w łachmanach:

– Zostawcie mnie w spokoju! Nie potrzebuję nikogo, syna tym bardziej. Niech idzie gdziekolwiek. Mam go dość, jest tylko darmozjadem.

Stało się oczywiste, dlaczego chłopiec nie chciał wracać do domu. Udało im się skontaktować z matką. Okazało się, że jej były mąż przed laty zabronił jej kontaktować się z synem i obiecał zaopiekować się chłopcem – w przeciwnym razie utrudniałby rozwód. Ona założyła drugą rodzinę i z czasem zapomniała o swoim pierwszym dziecku. Ale kiedy dowiedziała się, co się stało, jechała w nocy ponad 300 kilometrów, by zaopiekować się synem.

Moim zdaniem oboje rodzice są winni – jak matka mogła tak łatwo zapomnieć o swoim dziecku i w ogóle się z nim nie kontaktować przez tyle lat? Na szczęście zaopiekowała się synem, zabrała go do siebie. Nie wiem jak dalej potoczyła się ta historia, mam nadzieję, że dziecko zostało już u matki i nie musiało wracać do ojca. Strach pomyśleć, że takich historii i skrzywdzonych dzieci jest więcej.

Oceń artykuł
TwojaCena
Przerażony nastolatek siedział sam na stacji metra i nie chciał wracać do domu. Oprócz ojca nie miał nikogo, a to czego detektywi dowiedzieli się później, wzrusza do łez