Kiedy Wiktoria wyszła za mąż, miała już wszystko, wykształcenie, pracę i mieszkanie, które dostała po mojej matce. Mój mąż załatwił jej pracę, gdy skończyła studia. Była kompletnie przygotowana do życia rodzinnego.
Wiktoria i Arkadiusz żyli dobrze, ale jej mąż zawsze narzekał, że bez samochodu, życie jest bardzo trudne.
– Daleko mam do pracy. Jestem przyzwyczajony do jazdy samochodem. Sprzedałem go przed ślubem i teraz jest mi ciężko – mówił wzdychając.
Nie rozwodził się nad tym, że jego samochód był stary i zawsze się psuł. Młodzi oszczędzali, aby go kupić, ale ciągle im na coś brakowało. Potem Wiktoria zaszła w ciążę i poszła na urlop macierzyński. Oszczędzanie przeszło na drugi plan.
Potem z mężem zdecydowaliśmy, że zrobimy im luksusowy prezent z okazji narodzin naszej wnuczki. Daliśmy zięciowi pieniądze na samochód, a nie było ich mała, bo czterdzieści tysięcy złotych. Arkadiusz był bardzo wdzięczny i obiecał, że zawiezie nas, gdziekolwiek trzeba. Zięć jednak nie dotrzymuje obietnicy, chociaż z mężem nie próbujemy tego nadużywać.
Któregoś dnia, poprosiliśmy Arka o zabranie naszych rzeczy i sadzonek na działkę. Zazwyczaj z małżonkiem jedziemy pociągiem do domku letniskowego, ale mieliśmy dużo narzędzi i pojemników z kiełkami. Było nam bardzo ciężko to wszystko dźwigać. Poprosiliśmy więc męża córki o pomoc, ale odmówił. Był zbyt zajęty, albo nie starczało miejsca w samochodzie na wszystko, albo wyjeżdżał do rodziców. Nie mogliśmy się ze wszystkim zabrać, więc poprosiliśmy sąsiada, żeby nas podwiózł. Oczywiście musieliśmy za to zapłacić. Wcale nam się to nie podobało i skarżyliśmy się na zięcia naszej córce.
– Och! Nie przesadzajcie, można było poczekać! Po co prosiliście sąsiada o pomoc!
– Przecież wiesz, że czekaliśmy już dwa tygodnie i nie mogliśmy dłużej trzymać sadzonek? – obraziłam się na Wiktorię.
Potem mój mąż miał wypadek, upadł i złamał nogę, musiał zostać przewieziony do szpitala, aby założono mu gips. Poprosiliśmy Arkadiusza o pomoc, oczywiście powiedział, że jest zajęty i że tata nie zmieści się z gipsem do samochodu. To jednak nie była prawda, przecież przedni fotel można było złożyć.
Potem jeszcze kilka razy prosiliśmy go o przysługę, ale zawsze odmawiał. Nasza córka stawała po jego stronie i za każdym razem miała wytłumaczenie. Wreszcie postanowiliśmy, że już nigdy, o nic ich nie poprosimy.
Ostatnio młodzi przyjechali z wnuczką w odwiedziny, a mój zięć zaczął narzekać:
– Tegoroczna zima jest tak mroźna! Samochód nam się zepsuł, naprawa jest dosyć droga. Przyjechaliśmy do Was taksówką, która nie mało kosztowała!
My z mężem tylko kiwaliśmy głowami i milczeliśmy. Było jasne, że Arek chce, abyśmy dali mu pieniądze na naprawę auta, ale nie zamierzamy tego robić. Kto użytkuje samochód, musi go naprawić.
Uwielbiamy naszą córkę i wnuczkę, lecz bardzo boli nas to, że zięć obiecał nam pomoc, a nie spełnił swojej obietnicy. Niech teraz sam rozwiązuje swoje problemy.