Mam trzydzieści lat. Mój tata wychowywał mnie samotnie, mama porzuciła mnie zaraz po narodzinach. Tata nigdy nie chciał o niej rozmawiać, a kiedy miałam osiem lat, zrozumiałam, że nie ma sensu już pytać. Niech wszystko pozostanie takie, jakie jest. Z czasem obserwowałam, jak moja przyjaciółka nawiązała kontakt ze swoim ojcem, który wyjechał, kiedy była dzieckiem. Znaleźli wspólny język i umawiali się na spotkania. Zresztą, nadal utrzymują kontakt, chodzą na herbatę, jedzą czasem wspólnie obiady, spędzają razem czas w weekendy, nawet pomagają sobie finansowo.
Pomyślałam, że może dla mnie też jest nadzieja. Może uda mi się nawiązać relację z mamą. Chciałam ją zrozumieć i wybaczyć. A w tym celu najpierw musiałam ją odnaleźć. Tak więc pewnego dnia, gdy odwiedziłam tatę, przejrzałam dokumenty i znalazłam dane mamy. Później znalazłam w internecie adres. Postanowiłam tam pojechać, mając nadzieję, że zastanę ją.
Długo stałam przed drzwiami, nie mając odwagi zapukać. Drzwi otworzył mężczyzna z niezadowoloną miną i zapytał mnie niegrzecznym tonem: „Czego chcesz?”.
A ja bezmyślnie opowiedziałam mu wszystko. Rzucił tylko, że moja matka rzadko tu bywa i w ogóle nie jest ze mną spokrewniona.
Próbowałam jeszcze dwa razy, ale za każdym razem wyrzucał mnie, nie udzielając mi żadnych informacji, nawet jej numeru telefonu. W akcie rezygnacji napisałam swój numer na kartce z moim imieniem i nazwiskiem oraz nazwiskiem mojego ojca obok i wrzuciłam do skrzynki pocztowej. Kilka dni później zadzwoniła mama.
Od razu poinformowała mnie, że nie mam co liczyć na pieniądze od niej, a pewnie tylko na tym mi zależy. Mówiła do mnie tak sucho, że nie spodziewałam się tego. Poprosiłam o spotkanie i normalną rozmowę, ale ona rozłączyła się. Postanowiłam sama do niej zadzwonić, ale okazało się, że zablokowała mnie. Chciałabym powiedzieć jej prosto w twarz, że jest osobą bez serca i nie chcę jej nawet znać, ale nie jest tego warta. Mój tata najprawdopodobniej postąpił słusznie, zapominając o niej i wykreślając ją z naszego życia. Nie potrzebuję jej.