Moja córka wprawiła mnie w osłupienie, pytając, czy wysłałabym ją do sierocińca. Po poznaniu powodu tego pytania, poszłyśmy odwiedzić jej przyjaciółkę

Moja córka ma na imię Kasia, a jej przyjaciółka to Ania. Dziewczyny przyjaźnią się od kilku lat. Najpierw były w tej samej grupie w przedszkolu, a potem trafiły do tej samej klasy w szkole. Mamy pełną rodzinę, o średnich dochodach, ale koleżanka córki, miała tylko matkę i nie była dla niej dobra. Fakt, że moje dziecko przyjaźni się z kimś z dysfunkcyjnej rodziny, nigdy nie wywołał u mnie żadnych negatywnych uczuć. Przyjaciółka Kasi, jest bardzo skromna i cicha. Wiedząc o sytuacji w jej rodzinie, zawsze starałam się czymś dobrym ją poczęstować, kupowałam jej różnego rodzaju drobiazgi, takie jak gumki i spinki do włosów, żeby miały z moją córką takie same. Nigdy nie zagłębiałam się w szczegóły życia tej dziewczynki i jej matki, aż do pewnego incydentu. Kiedy Kasia wróciła ze szkoły zapłakana, pomyślałam, że musiała dostać złą ocenę. Siedziała cicho w swoim pokoju i nie chciała mi nic powiedzieć. Próbowałam rozpocząć rozmowę, ale ona nic nie mówiła. Również obiad zjadła w ciszy i sama odrobiła pracę domową,

Córka posprzątała swój pokój bez przypomnienia i nawet nie poprosiła o wyjście. To zachowanie mnie zaniepokoiło i kiedy milczała przez kolejne dwa dni, podniosłam alarm. Po jej powrocie ze szkoły, powiedziałam, że idziemy do psychologa, aby nam pomógł. Wtedy ona rzuciła mi się na szyję, znów zalała się łzami i cicho zapytała:

– Mamo, czy też mnie wyślesz do sierocińca?

To pytanie wprawiło mnie w osłupienie.

Do jakiego sierocińca? Po co? Dlaczego?

Kasia szlochając, zaczęła mi opowiadać, że jej najlepsza przyjaciółka Ania, została oddana do domu dziecka. Nie chodzi już do szkoły, a chłopcy z jej klasy mówią, że stało się tak, ponieważ była ciężarem dla swojej mamy. Prosiła ją o pomoc w odrabianiu lekcji, nie sprzątała dobrze domu i za dużo mówiła. Potem przyszli do nich jacyś ludzie, prawdopodobnie psycholog i ktoś z opieki społecznej, porozmawiali z Anią i zabrali ją do domu dziecka.

Przytuliłam córkę do siebie z całej siły i też płakałam. Musiałam długo przekonywać moją dziewczynkę, że jest dobrym dzieckiem i że nigdy jej nie oddam. Nagle powiedziałam:

– Kasiu, dlaczego nie odwiedzimy Ani?

Moja córka natychmiast przestała szlochać i szybko zaczęłyśmy się szykować. Trudno opisać spotkanie przyjaciółek słowami, to był radosny uścisk i niekończące się rozmowy. Podczas gdy dziewczyny rozmawiały, udało mi się porozmawiać z pracownicą domu dziecka. Powiedziała mi, że zaniepokojeni sąsiedzi, kilkakrotnie zgłaszali, że matka źle traktuję córkę i teraz kobieta czeka  na rozprawę sądową, aby pozbawić ją praw rodzicielskich. Ania musi pozostać w palcówc, ponieważ nie ma krewnych, którzy chcieliby ją przygarnąć. Bardzo kocham moją Kasię i jestem gotowa pokochać czyjeś dziecko dla jej dobra. Przekonałam męża i przejęliśmy opiekę nad Anią. Dziewczynki są teraz szczęśliwe, że mieszkają razem i nie rozstaja się nawet na chwilę.

Oceń artykuł
TwojaCena
Moja córka wprawiła mnie w osłupienie, pytając, czy wysłałabym ją do sierocińca. Po poznaniu powodu tego pytania, poszłyśmy odwiedzić jej przyjaciółkę