Razem z mężem mamy kochaną córeczkę i mieszkamy wspólnie od piętnastu lat. Tworzymy zgrane małżeństwo, jesteśmy tez dobrymi rodzicami – nigdy nie kłóciliśmy się z naszą córką, zawsze okazywaliśmy jej miłość i troskę. Ogólnie jesteśmy szczęśliwi. Mówią, że dzieci często naśladują swoich rodziców. Cóż, moi rodzice przez całe małżeństwo awanturowali się o najdrobniejszą rzecz.
Trzy lata temu zmarł mój tata. Długo chorował i przed śmiercią sporządził testament. Postanowił przepisać dom na mnie, ale osobiście nie chciałam kłócić się z mamą i pozwoliłam jej zostać i zarządzać całą nieruchomością.
A ona bez konsultacji ze mną zamieszkała tam z dwadzieścia lat młodszym mężczyzną.
Aby była jasność – nie mam nic przeciwko jej wyborom, ani nie chcę stawać na drodze jej miłości. Ale ten człowiek… Nie ma z niego żadnego pożytku. Jeśli kran cieknie lub trzeba wymienić żarówkę, mama natychmiast dzwoni do mojego męża. Wielokrotnie próbowałam dowiedzieć się, dlaczego jej partner nic nie robi, ona jednak uparcie milczy albo zbywa takie pytania.
A gdyby tego było mało, dowiedziałam się, że on jest bezrobotny. Mama sama utrzymuje siebie i swojego młodego partnera. A my dotychczas jeszcze pomagaliśmy jej finansowo.
Radziłam mamie znaleźć sobie lepszego człowieka na życie, ale ona nie chce tego słuchać. Wierzy, że on się zmieni i wszystko będzie dobrze. Kocha go, a ja kocham mamę i serce mnie boli, gdy na to patrzę.